Jeden z tropów prowadził aż do Argentyny.
– Mieszka tam osiemnaście osób z moim nazwiskiem – opowiada tropiciel.
Ochnicki doszedł do tego, gdy w Internecie natknął się na pracę naukową profesor Adrianny Smajic z Chorwacji, badającej w Ameryce Południowej pochodzenie słowiańskich nazwisk zaczynających się na literę „O”.
Skontaktował się z badaczką.
– Chętnie przesłała mi zebrane informacje – dodaje. –Pochodziły one głównie ze spisu ludności w Argentynie.
Czego Ochniccy szukali w Ameryce? Mikołaj Ochnicki dotarł tam w latach 20. ubiegłego wieku – za chlebem.
– Odnalazłem kopię jego paszportu – mówi Krzysztof. – Na paszporcie była pieczątka starostwa w Złoczowie, który leży między Lwowem o Tarnopolem. To dla mnie kolejny trop.
W spisie ludności od prof. Smajic były adresy Ochnickich mieszkających w Buenos Aires.
– Jeszcze ich nie odwiedziłem, ale kuzynka była u krewnych w Argentynie i spotkała się z nimi – opowiada Krzysztof. – Wiedzieli, że mają polskie korzenie. Ale znają tylko język hiszpański i część z nich ma nieco ciemniejszą karnację, z uwagi na postępujący proces asymilacji.
Pabianiczanin nie tylko ustala, w jakich latach żyli krewniacy.
– Badam ich życiorysy, śledzę losy – opowiada.
Wśród jego praprzodków był cyrulik, pocztowiec, ksiądz, piekarz, aktorka, organista, byli nauczyciele, rolnicy, robotnicy, żołnierze.
Jak to się zaczęło?
– Chciałem wiedzieć, ile osób o moim nazwisku mieszka w Polsce – opowiada Ochnicki. – Kiedyś bardzo trudno było uzyskać taką informację. Dzisiaj wystarczy skorzystać z wyszukiwarki internetowej www.moikrewni.pl.
Ochnickich w Polsce jest zaledwie 350. Plus garstka za granicą: w Argentynie, Francji, Anglii, USA, Hiszpanii.
We Francji pabianiczanin odnalazł imiennika, 41–letniego dziennikarza, który mieszka w Tuluzie.
– Skontaktowałem się z nim – opowiada. – Jego dziadek Antoni Ochnicki wyemigrował z Polski przed pierwszą wojną.
Krzysztof dostał list z Francji.
– A w nim spis Ochnickich, których dziennikarz pamiętał – dodaje. – Spisałem to wszystko i dalej będę śledził ich losy.
Krzysztof Ochnicki jest członkiem Towarzystwa Genealogicznego Centralnej Polski. Skupia ono pasjonatów z Pabianic, Skierniewic, Łodzi, Tuszyna, Brzezin, Radomia, Radomska, Białegostoku i Warszawy.
Od czego należy rozpocząć poszukiwania?
– Od rodziców, dziadków, pradziadków – dodaje. – Oni mają zdjęcia, dokumenty i znają niejedną historię.
Narzędziem pomocnym w poszukiwaniach jest Internet. Badania prowadzi się głównie na podstawie ksiąg metrykalnych z urzędów stanu cywilnego, parafii i państwowych archiwów.
– To żmudna praca, wymagająca cierpliwości – mówi Ochnicki. – Poszukiwania nie zawsze kończą się sukcesem.
– Po wojnach i nawałnicach, jakie przeszły przez Polskę, wiele dokumentów zaginęło, spłonęło. Albo podczas zaborów sporządzano je po niemiecku lub rosyjsku.
W archiwach trzeba niekiedy przesiedzieć po kilkanaście godzin.
– Należy zabrać lupę, bo pomaga odszyfrować treść dokumentów sporządzanych przez urzędników nawet kilkaset lat temu – radzi Ochnicki.
– Bywa, że stare dokumenty są mocno zniszczone i mało czytelne.
– Bywa, że stare dokumenty są mocno zniszczone i mało czytelne.
Często sukces zależy od przypadku.
– Od tego, czy urzędnik w 1903 roku nie przekręcił nazwy miejscowości, czy dokument z 1922 roku jest czytelny
– mówi Krzysztof. – Przeglądając akty urodzenia i akty ślubów przodków często wyczytywałem z nich dużo więcej niż się spodziewałem. Tak wpadałem na kolejne tropy.
– mówi Krzysztof. – Przeglądając akty urodzenia i akty ślubów przodków często wyczytywałem z nich dużo więcej niż się spodziewałem. Tak wpadałem na kolejne tropy.
Ochnicki pomaga innym w poszukiwaniach krewnych. Sam zrobił dokumentację fotograficzną cmentarza parafialnego w Dłutowie, około 2.000 grobów.
– Teraz sporządzam indeksy dziesięciu tysięcy nazwisk – dodaje. – Wykonałem też dokumentację fotograficzną ksiąg metrykalnych parafii w Rzeczycy od 1668 do 1800 roku. To genealogom pomoże w ich poszukiwaniach.
Komentarze do artykułu: Z lupą na praszczurów
Nasi internauci napisali 1 komentarzy
komentarz dodano: 2020-10-28 15:34:30