- Nie zrobiłem niczego specjalnego - skromnie mówi funkcjonariusz. Nie chciał podać ani swego nazwiska, ani stopnia służbowego. - To zwykła robota.
Kilka minut po godz. 18.00 dyżurny dostał informację, że na dachu wieżowca przy ul. Wyspiańskiego stoi młody człowiek i grozi, że skoczy. Pojechała tam karetka pogotowia, straż pożarna i policja.
Strażacy rozłożyli przed blokiem poduszkę powietrzną. Mieli nadzieję, że uchroni desperata, jeśli zdecyduje się skoczyć. Na szczęście policjantowi, który pełni dziś dyżur w komendzie udało sie dodzwonić na komórkę 18-latka. Desperat odebrał telefon.
- Długo rozmawialiśmy - mówi policjant. - On wyznał mi, że nieszczęśliwie się zakochał. Przeżył głęboki zawód miłosny. Przekonałem go, by nie marnował życia. Na szczęście posłuchał.
Nieszczęśliwie zakochanym pabianiczaninem zajęli się lekarze pogotowia ratunkowego. Teraz jest pod opieką psychiatrów.