- Podobno jestem jedynym twórcą posługującym się takimi technikami w Europie - wyjaśnia Boniecki. - Może Aborygeni w Australii i nieliczne plemiona Afryki stosują takie techniki.
Właściciel sklepów przy ulicy Łaskiej Janusz Boniecki niespełna 7 lat temu zaczął malować. Najpierw powstał cykl motyli malowanych złotem.
- Jestem już emerytem, dlatego spełniam swoje marzenia - tłumaczy oddanie się nowej pasji. - Moim przyszywanym wujkiem był malarz Lech Kunka. W młodości dużo z nim rozmawiałem o malarstwie. Gdy byłem studentem chemii, pozwolił mi przychodzić na teoretyczne zajęcia do Akademii Sztuk Pięknych. Jego twórczość wywarła na mnie ogromne wrażenie.
Kunka dał Bonieckiemu swojego „motyla”. Boniecki zrewanżował się ikoną. Był 1971 rok.
- Gdy byłem chłopakiem, robiłem zdjęcia, startowałem w konkursach. Jako mężczyzna zbierałem antyki, kolekcjonowałem porcelanę, stare wazony, obrazy - wylicza. - Ale gdy zacząłem je sprzedawać, nie czułem żalu. Wysprzedałem wszystko i na gołych ścianach zacząłem wieszać własne obrazy.
6 lat temu zaczęła się przygoda z piaskiem i kamieniami.
- Zazwyczaj na Dolnym Śląsku zatrzymuję się w okolicach przejazdów kolejowych i rozglądam się za piaskiem, który spadł z przejeżdżających tędy pociągów lub ciężarówek. Schylam się i upycham do kieszeni zdobycz - wyjaśnia. - Na moich obrazach mam też piasek z Sahary, z Sardynii i wypłukany z dna rzeki Grabi.
Boniecki rozdziela znalezione drobinki na kolory. To bardzo żmudna robota.
- Potrafię beżowy piasek podzielić na 6 kolorów. Może to trwać nawet tydzień. W sumie na moich obrazach jest około 30 kolorów piasku i kamieni - dodaje.
Najpierw powstawały kolaże. Teraz spod ręki Bonieckiego wychodzą akty, pejzaże. Wszystko ułożone z ziarenek piasku i kamieni. Każde artysta musi dotknąć, dopasować i przykleić. Bywa, że obraz powstaje przez 3 miesiące.
- Uwielbiam sztukę współczesną i ona jest mi najbliższa. Zarzucano mi, że nie potrafię malować. Dlatego powstało też kilka obrazów i rysunków - tłumaczy Boniecki.
45 obrazów robionych unikalnymi technikami od poniedziałku można oglądać w Galerii „ex libris” w Miejskiej Bibliotece Publicznej przy ul. św. Jana 10. Będą tu wisiały przez 3 tygodnie.
- Ostatni raz w bibliotece będę widział moje obrazy razem - mówi artysta. - Kilka jest już zamówionych, a trzy mam wysłać do galerii w Londynie. Ostatnio moja sztuka zainteresowała nawet właściciela galerii w Nowym Jorku i w Miami.