- Jej temperatura waha się od 90 do 150 stopni. Zależy od tego, jak zimno jest na dworze – wyjaśnia prezes Zakładu Energetyki Cieplnej, Florian Wlaźlak.
Gdy woda dociera do naszych kaloryferów, musi mieć temperaturę od 70 do 90 stopni Celsjusza. Im zimniej na dworze, tym bardziej gorąca jest woda. W kranach powinniśmy mieć zawsze wodę o temperaturze 50 stopni.
Żeby było nam ciepło w ciągu roku, „ciepłownia” wypala 45.000 ton miału węglowego. Najwięcej zimą – nawet 350 ton na dobę.
Pabianicki ciepłociąg ma 40 kilometrów długości. W zeszłym roku wydłużył się o 1,5 km.
- Musimy szukać nowych odbiorców ciepła, bo z powodu ocieplania budynków, nasi wcześniejsi odbiorcy zużywają mnie energii cieplnej – dodaje prezes. - Był taki rok, że spółdzielnia mieszkaniowa kupiła od nas ciepła mniej o 600.000 zł. Dlatego, podłączając wciąż nowych odbiorców, zwiększyliśmy produkcję ciepła w ciągu 2 lat o 5 MW.
Ciepłownia przy Konstantynowskiej może produkować 96 megawatów, a ciepłownia na Piaskach – 25 MW. W sumie ZEC grzeje 60 procent mieszkańców miasta.
- Możemy ogrzewać więcej domów, firm, szkół i urzędów, bo moc zamówiona w tym roku u nas wynosi zaledwie 75 megawatów – wylicza.