"Koleżanka kupiła dwie maszyny i szyje w domu, a jest bezrobotna...". "Sąsiad z naprzeciwka handluje samochodami, założę się, że nie płaci podatku...". "Mój były szef nie podpisał ze mną umowy, zatrudnia ludzi na czarno...". To donosy. Dziesiątki podobnej treści listów co roku przychodzą do Urzędu Skarbowego.
- Piszą je sąsiedzi i skłócona rodzina - mówi Grzegorz Sokalszczuk, zastępca naczelnika Urzędu Skarbowego w Pabianicach. - Nie śpi również konkurencja.
W ponad 90 proc. są anonimowe. W większości wysyłane pocztą. Zdarza się jednak, że pabianiczanie składają je osobiście.
- Czasem przydałby się nam grafolog - uśmiecha się naczelnik. - Trudno jest odczytać ręczne pismo, pojawiają się błędy. To jednak nie podlega ocenie. Każdą informację staramy się sprawdzać.
Ludzie uważnie się obserwują. Dziwią się, że ktoś obok ma nowy dom lub auto, choć nie pracuje.
- Ci, którzy podpisują się na donosach, często dzwonią do nas i dopytują, jak wykorzystaliśmy ich informacje - mówi naczelnik. - Czasem chcą wiedzieć, jak wysokie nałożyliśmy kary. Nie możemy jednak wszystkiego zdradzać.
Od stycznia do skarbówki w Pabianicach trafiło 10 donosów. Trzy dotyczyły wynajmu mieszkania bez zgłoszenia obowiązku podatkowego. W dwóch przypadkach pracodawcy nie wydali PIT-u 11. Kolejne trzy dotyczyły prowadzenia działalności, a dwa zbiórki złomu. We wszystkich przypadkach do pabianiczan zapukała kontrola. Donosy okazały się strzałami w dziesiątkę.
- Najbardziej zaskoczyli nas złomiarze - przyznaje. - W ciągu roku ze sprzedaży metalowych odpadów mieli po kilkadziesiąt tysięcy zł. Najobrotniejszy zarobił 30 tysięcy zł.
Łatwo było to sprawdzić. Wszystkie skupy złomu legitymują złomiarzy. Zapisują kto, ile sprzedał. Wszędzie widniały nazwiska wskazanych mężczyzn.
- Jak widać to ciężka, ale opłacalna praca - dodaje naczelnik.
Złomiarze będą musieli zapłacić zaległy podatek i karę.
- Możemy nałożyć na nich mandat od 100 do 1.800 zł - wylicza. - Jeżeli odmówią, skierujemy sprawę do sądu grodzkiego, tam grzywny są znacznie wyższe, nawet do 18.000 zł.
W okresie letnim wiele donosów dotyczy zatrudnień na czarno, zwłaszcza na budowach. Coraz częściej ludzie donoszą o handlu samochodami sprowadzanymi z zagranicy.
- Mieliśmy przypadek, gdy sąsiad obserwował z okna młodego człowieka - opowiada Sokalszczuk. - Ten codziennie podjeżdżał nowym samochodem pod klatkę. Okazało się, że pracował w firmie, która miała sporo samochodów.
W zeszłym roku urzędnicy kontrolowali rolników, którzy prowadzili nielegalne kopalnie piachu.
- Wykopywali na polach piach i sprzedawali go na cele budowlane - wyjaśnia. - Później w wielkie dziury zwozili śmieci. Nie płacili podatku i nie mieli zgody na prowadzenie takich wykopów.
Zdarza się, że donosy są absurdalne albo po prostu nie da się ich sprawdzić.
- Nie będziemy przecież biegali po osiedlach i sprawdzali, czy ktoś szyje na czarno, bo dostaliśmy informację, że niedaleko czyjegoś bloku w śmietniku pojawiają się skrawki materiału - mówi ze śmiechem.
Jeden z donosów dotyczył nielegalnej hodowli psów.
- Początkowo myśleliśmy, że sąsiadowi przeszkadza ujadanie - mówi naczelnik. - Sprawdziliśmy posesję i okazało się, że ilość psów wskazuje na hodowlę. Właściciel się przyznał.