Oprócz prokuratora, działa też zespół powypadkowy PGE, który ustala, co się stało po wezwaniu ekipy energetyków do stacji transformatorowej w Gminie Brójce. To tam, na pierwszym piętrze murowanej stacji energetycznej, gdzie w styczniu doszło do awarii, zginął 40-letni pracownik PGE.

Porażonego prądem człowieka reanimowali ratownicy pogotowia. Trwało to prawie trzy kwadranse. Niestety, daremnie.

Lekarz, który przyjechał nieco później, stwierdził zgon.

Czy doświadczony energetyk mógł popełnić błąd, dotykając urządzenia pod prądem? Prokuratura nie wyklucza tego. Według opinii medyków, na ciele zmarłego były obrażenia wskazujące na ciężkie porażenie prądem.