ad
        Impreza rozpoczęła się o godzinie 19.00. Po kilkunastu minutach większość miejsc w klubie była już zajęta, co jednoznacznie świadczyło o sporym zainteresowaniem piątkowym wydarzeniem wśród mieszkańców naszego miasta. Choć nie tylko, ponieważ pojawiły się także osoby m.in. z Ksawerowa i Łodzi.
        Parę minut przed 20.00 na scenie pabianickiego klubu zameldowała się młoda kapela rockowa Cokolwiek z Moszczenicy (koło Piotrkowa Trybunalskiego) w składzie: Kasia (wokal), Kamil (perkusja), Fabek (bas), Jędras (gitara prowadząca), Mati (gitara rytmiczna). Zgasły wszystkie światła, oświetlona przez reflektory była tylko scena. Muzyka przygrywająca z taśmy w tle coraz bardziej traciła na swojej barwie i tonie. Wszyscy czuli, że lada moment rozpocznie się koncert. Po kilku chwilach zespół Cokolwiek "zainstalował się" na scenie, jednocześnie zgłaszając swoją gotowość do występu...
 
Jak niewdzieczną rolą jest rozgrzewanie zgromadzonej publiczności, wiedzą tylko ci, którzy mieli zaszczyt to robić. Zwłaszcza, jeżeli jej zdecydowana większość myślami skupiona jest tylko wokół koncertu głównej gwiazdy wieczoru. Kapela Cokolwiek, dla której występ w Rock Fabryka był pierwszym koncertem w Pabianicach, starała się jak mogła, by zachęcić widownię do wspólnej zabawy. Po paru energetycznych kawałkach pod sceną pojawiły się pierwsze osoby bawiące się w rytm wydobywających się z głośników dźwięków. Mniej więcej w połowie koncertu miało miejsce interesujące zdarzenie. Albowiem basista, Fabian Justyna, w piątek obchodził swoje dziewiętnaste urodziny. Było głośno odśpiewane "Sto lat" oraz tort w kształcie samochodowego wehikułu. Chwilę później zespół kontynuował występ grając swoje najnowsze piosenki, które pojawią się na powstającym właśnie mini albumie zatytułowanym "Moc zniewolenia". Nie trzeba być koneserem muzycznym, aby dostrzec i poczuć pasję do gry młodych artystów. Koncert trwał blisko godzinę, stanowiąc bardzo dobre przetarcie przed tym, co miało za kilka chwil wydarzyć się na deskach sceny Rock Fabryka...
        Ikona pabianickiego bluesa, za jaką uznawana jest formacja Tipsy Drivers, w piątkowy wieczór po raz pierwszy miała przyjemność wystąpić przed publicznością w klubie przy Grobelnej 8. Koncert zespołu podzielony został na dwa, blisko godzinne sety. Od pierwszych dźwięków widownia zaczęła falować i tupać wystukując rytm muzyki. A warto wspomnieć, że klub wypełniony był słuchaczami w szerokim zakresie wiekowym, doskonale i żywiołowo reagujacymi na to, co działo się na scenie. Kwestią czasu pozostawało, aby zobaczyć pierwsze osoby na parkiecie porwane przez magiczne brzmienie bluesa. 
        Jako pierwszy sygnał do wspólnej zabawy dał wokalista Jacek Urlik (potocznie zwany Jaca) schodząc ze sceny na rozgrzany parkiet, jednocześnie grając na swojej harmonijce. Minęła chwila, a artysta został otoczony przez kilkanaście osób, które razem z nim zaczęły bawić się przy największych szlagierach zespołu. Z każdą minutą atmosfera robiła się coraz gorętsza, w czym pomagały improwizacyjne popisy muzyków na scenie, którymi towarzyszyły gromkie brawa i donośne okrzyki ze strony widowni. W powietrzu czuć było niesamowitą energię oraz piękno bluesowych dźwięków. Wszystko to w zawiesinie dymu i atmosferze półmroku "śpiewających" gitar oraz bębniącej perkusji. Im dłużej trwał koncert, tym coraz więcej ludzi bawiło się na parkiecie, oklaskując każdy kolejny zagrany przez pabianicką kapelę numer, która zrewanżowała się solidnym bisem zamykającym klamrą świetny występ. 
 
Ostatnią, wakacyjną imprezę w Rock Fabryce można uznać za bardzo udaną. Masa niezwykłych wrażeń, których można było doświadczyć podczas trwania koncertów na długo pozostanie w głowach jej uczestników. A już niebawem odbędą się kolejne, interesująco zapowiadające się muzyczne wydarzenia, na które polecam już teraz zaklepać sobie wolny czas i wpaść do klubu przy Grobelnej 8, bo naprawdę warto. (mk)