- Udało się ! - rozpoczął rozmowę szczęśliwy Michał. - 100 km przebiegłem w 12 godzin i 17 minut. Bieg rozpoczął się o godz. 6.30. Pierwsze 50 km przebiegłem bez przerwy, zwalniałem tylko do marszu w punkcie żywieniowym co 2 kółka, czyli co 4 km. Połowę biegu ukończyłem z czasem 5 h i 20 min. Wtedy zrobiłem sobie przerwę, zmieniłem buty, koszulkę na suchą (3 warstwy ciągle miałem na sobie). Zjadłem też żelka energetycznego, kanapkę i wypiłem napój z BCAA (aminokwasy – przyp. red.).

 

- W dalszą trasę wyruszyłem po około 20 minutach przerwy – kontynuuje pabianiczanin. - Kolejne 18 km, podobnie jak wcześniej, ale po napoje i banany musiałem sięgać coraz częściej. Znowu 15 min przerwy, zmiana koszulki na suchą, kanapka, żelek i BCAA.

 

Schody zaczęły się wtedy, kiedy do przebiegnięcia pozostały ostatnie 32 km.

- Pozostały 32 km i około 5 h, aby zmieścić się w limicie. Ale to były naprawdę długie 32 km. Napoje i banany pobierałem już co każde 2 km. Schodzenie do marszu przy punkcie żywieniowym trwało około 2-3 min. Robiło mi się już zimno. Zostało około 20 km do końca, może bym dał radę szybciej, ale wiedziałem, że blokada jest w głowie, a nie w nogach – analizuje już na chłodno Michał.

 

- W końcu pozostało 16 km, przebiegłem już 2 maratony, to i końcówkę dam radę – pomyślałem. - To już było jednak pół kółka marsz, a połowa bieg. Tak już do końca. Wreszcie ostatnia pętla i wielka radość, 12 h 17 min. Przed biegiem nie wierzyłem, że uda mi się pokonać cały dystans. - mówi dumny z siebie biegacz.

 

- Podczas biegu zjadłem kilogramy bananów, wypiłem litry płynów (izotonik, herbata, woda). Na wadze straciłem około 2 kg. Teraz powoli dochodzę do siebie – podsumowuje z dumą w głosie Michał.