W tym roku kluby sportowe dostały z kasy miejskiej 200.000 zł. Pieniądze podzieliła Rada Sportu, do której należą prezesi klubów. Wszyscy zgodnie twierdzą, że było za mało. Tak rozpoczęły się czterogodzinne rozmowy o przyszłości pabianickiego sportu.
- Na koszykarki Polfy daliśmy 18.000 zł, ale to nie wszystko. Nikt nie liczy kosztów utrzymania sali koszykówki, którą udostępniamy im za darmo, zużytego prądu i wody – wylicza radny Radosław Januszkiewicz. - To wszystko trzeba zliczyć. Ani przed wojną, ani po wojnie miasto nie dotowało zawodowych klubów. Mogą to robić sponsorzy.
Prezydent zaproponował połączenie klubów w jeden – Pabianickie Centrum Sportu i Rekreacji. Bazę stanowiłyby obiekty MOSiR-u (ul. Kilińskiego), PTC (Sempołowskiej, Gdańska) i Startu (św. Jana). Za ich utrzymanie płaci miasto.
- Powinna tym zarządzać jedna osoba, która trochę kocha sport i trochę się na tym zna – uważa Zbigniew Dychto. - Znajdę pieniądze na sport masowy dla dzieci i młodzieży. Jest wielu sponsorów, którzy chcą nas wspomóc. Ale nie dadzą pieniędzy na sport zawodowy.
1.200.000 zł kosztuje rocznie utrzymanie MOSiR-u. Dodatkowo kluby korzystają za darmo z sal gimnastycznych w szkołach (350 godzin rocznie).
Prezydent zaproponował połączenie sekcji piłki nożnej PTC z Włókniarzem. Prezesi obu klubów nie podjęli dyskusji, choć nie stać ich na dobrych piłkarzy. W fatalnej sytuacji finansowej jest też koszykówka.
***
co ustalili prezesi, trenerzy i urzędnicy - przeczytacie we wtorek, w Życiu Pabianic z biedronką