Hartmann – AZS Politechnika Warszawska 90:57 (21:18, 17:12, 31:13, 21:14) Punkty Hartmann: Gala 28, Szemraj 19, Piestrzyńska 12, Hałęza 8, Bogacka , Głaszcz i Szymańska po 6 i Salska 5, Pokorska i Michałowska po 0.
Warszawski AZS PW najgłośniej protestował przeciwko udziałowi naszego klubu w I lidze koszykówki kobiet. W pierwszej rundzie termin spotkania (wygranego przez Hartmanna 76:40) był kilkakrotnie zmieniany. W końcu rozegrano je późnym wieczorem w sali, która bardziej nadawała się na skład węgla i papy. Ławki rezerwowych zawodniczek stały na linii bocznej, stolik sędziowski 1,5 metra w boisku, zaś parkiet stwarzał niebezpieczeństwo wybicia palców u nóg, bo klepki „grały” razem z koszykarkami. Organizacja meczu była fatalna. Nasze dziewczęta nie miały gdzie się przebrać i dopiero na kilkanaście minut przed rozpoczęciem pojedynku otrzymały szatnię. Zatem wszyscy spodziewaliśmy się, że w meczu rewanżowym pabianiczanki odgryzą się za wszystko. Nic z tych rzeczy. Nasze jak dobre Samarytanki pozwalały akademiczkom rozwinąć skrzydła. Pierwsza kwarta wygrana minimalnie, a połowę punktów Hartmanna zdobyła skuteczna Anita Szemraj. W drugiej kwarcie 4 minuty graliśmy bez punktu. Potem Ewelina Gala rzuciła 8 punktów z rzędu, a byłoby lepiej, gdyby wykorzystała 3 rzuty wolne. AZS zrewanżował się kilkoma udanymi akcjami i znów wynik oscylował w graniach remisu. W ostatnich 2 minutach tej kwarty celnie z dystansu trafiły Renata Piestrzyńska i Katarzyna Salska, 2 pkt dołożyła Marzena Głaszcz i na przerwę schodziliśmy z 8-punktową przewagą. Tuż po przerwie trener Sławomir Depta nakazał krycie na całym boisku. No i tu był pies pogrzebany. Warszawianki nie za bardzo wiedziały co się dzieje na parkiecie i jak tu przejść na połowę Hartmanna? Zanim się zorientowały (po 2 „czasach”) to było już po meczu. 4 minuty, które kosztowały ich trenera sporo zdrowia np. zdarcie strun głosowych lub palpitacja serca, Hartmann wygrał 24:2. Później gra toczyła się na tzw. luzie, bo wszystko było już jasne. W czwartej odsłonie kilka przebojowych akcji znów pokazała Gala, choć niekiedy trochę przekombinowywała. Końcowy gwizdek sędziów przyjęty został z ulgą przez warszawianki, które mimo odległego miejsca w tabeli nie straciły w Pabianicach setki punktów.
To było 19. z rzędu zwycięstwo Hartmanna. W niedzielę zapewne będzie dwudzieste. Wszak jedziemy do zespołu, który w 19 meczach stracił 2225, a nie rzucił nawet tysiąca punktów. W pierwszej rundzie nasze rozgromiły rywalki 152:34 i powtórka z rozrywki będzie mile widziana. Jeśli wygramy w warszawskie niedzielne popołudnie, to na 100% w play off zagramy z 1. miejsca. Wtedy hit sezonu czyli pojedynek z Liderem Pruszków (u nas 1 marca o 17.00) będzie meczem o przysłowiową czapkę gruszek.