Mieliśmy zagrać w pełnym składzie, ale Anna Szyćko rozchorowała się i została w domu. Po raz pierwszy zagrała Nigeryjka Rashidat Sadiq. Debiut był wymarzony. Nigeryjka poprowadziła swą nową drużynę do niespodziewanego zwycięstwa 85:72. Sama zdobyła 23 punkty, niektóre w ekwilibrystyczny sposób. Grała niekonwencjonalnie. Druga „nowa” u nas, Danielle Page, zdobyła 20 punktów, pokazując swoją naturalną „lekkość” rzutową. Dzielnie pod koszem radziła sobie Leona Jankowska (12 punktów i sporo zbiórek).
Poznanianki, grające optymalnym składem, zaczęły dobrze. Po „trójkach” Moniki Sibory, akcjach Redy Jankowskiej-Alielulaite i Joanny Walich, prowadziły 9:4. Pabianiczanki szybko prześcignęły AZS. Po przechwycie Renaty Piestrzyńskiej (4 pkt. w meczu), wolnych Marzeny Głaszcz (6 pkt.) i Jankowskiej było 10:9 dla Aflofarmu. Prowadzenia nie oddaliśmy już do końca spotkania. Do przerwy było 41:35. Nieliczni kibice w przerwie zastanawiali się, jak to możliwe, że tak grający zespół jest ostatni w tabeli. Po przerwie widać było, że poznanianki bardzo chcą ten pojedynek wygrać. Walka szła niemal na noże. Drobne kontuzje odniosły Piestrzyńska i Sibora. Kilka dobrych akcji miały kadrowiczka z AZS-u Agnieszka Skobel i przebojowa rozgrywająca Okiesha Howard. Na 8 minut przed końcem było już tylko 63:60 dla Afloframu. Trójka Oleny Proszczenko (8 pkt. w meczu), punkty Page i Anity Szemraj (7 w całym spotkaniu) znów dały bezpieczną przewagę pabianiczankom. W ostatnich sekundach swój dobry występ i nasze zwycięstwo rzutem zza linii 6,25 m przypieczętowała Sadiq.
Jeśli taką grę nasze pokażą w najbliższym spotkaniu ligowym z Energą w Toruniu (22 lutego), to zapowiada się tam ciekawe widowisko.