Na zwycięstwo 65:55 musiały się dużo napracować, ale poziom meczu mógł zadowolić najwybredniejszych. Wszak obie drużyny jeszcze rok temu grały w ekstraklasie. 

Wyjazd na Podkarpacie zaczął się jednak mocno pechowo. Nie dość, że termin mocno niefortunny, to jeszcze spore problemy ze składem. W efekcie do Rzeszowa nie pojechała kontuzjowana Sylwia Włodarek i… trenerka Sylwia Wlaźlak, którą zmogła grypa. Kilka innych pojechało na mecz w zasadzie bez całotygodniowego treningu, bo też chorowały lub leczyły kontuzje.

Niedzielny mecz rozpoczął się nerwowo. Gospodynie nie przegrały w tym sezonie u siebie i tę passę chciały podtrzymać. Nasze były jakby nieco spięte po problemach zdrowotnych. Pierwsze punkty prawie po 2 minutach gry zdobyła Dorota Sobczyk i to od razu zza linii 6,75 m. Jak się później okazało, gospodynie ani razu w tym spotkaniu nie prowadziły, choć oddały więcej rzutów z gry od pabianiczanek. Skuteczność mieliśmy dużo lepszą. W pierwszej połowie koszykarki Dekoreksu wstrzeliły się z dystansu. Trafiły 5 razy za trzy punkty (a po przerwie ani razu). Ozdobą końcówki pierwszych 20 minut była sytuacja z ostatnich sekund połowy. Rzeszowianki miały piłkę i długo ją rozgrywały. Już prawie w niedoczasie rozgrywania akcji na 4 sekundy przed przerwą oddały niecelny rzut. Nasza zbiórka, podanie do Renaty Piestrzyńskiej, a ta z 8 metrów rzuciła do kosza rywalek. Piłka w locie, syrena ogłaszająca przerwę, a piłka trafiła w obręcz i  ponownie w obręcz, i… do kosza. Olbrzymi aplauz na pabianickiej ławce oraz jęk zawodu wśród publiczności. 7 punktów przewagi do przerwy.

W trzeciej kwarcie jeszcze zwiększyliśmy różnicę punktów między oboma zespołami, ale groźnie wyglądające zderzenie pod naszym koszem i Leona Jankowska padła jak rażona gromem. Interweniowały służby medyczne. Kontuzja pleców. Wydawało się, że Jankowska już nie zagra w tym pojedynku na noże. Czwarta odsłona to wymiana ciosów i straszna walka pod tablicami. Z silnymi przeciwniczkami walczyły i Sobczyk, i Kowalska, i Piestrzyńska. Wróciła też Jankowska. Sędziowie pozwolili na bardzo ostrą grę. To musiało podobać się kibicom. Brawa dla obu zespołów po meczu. Główne aktorki spektaklu padały ze zmęczenia.

Z naszej strony to chyba najlepszy mecz od początku sezonu. Zebraliśmy sporo gratulacji od kibiców i od działaczy rzeszowskich: „Macie doświadczony zespół, aż miło popatrzeć, jak grają. Walczyły, jakby to był mecz o życie”.

W sobotę o 17.00 kolejne derby. Tym razem klasyk, bo do Pabianic przyjeżdża ŁKS SMS. Chyba nikogo na to widowisko nie trzeba zapraszać. Może poza służbami ochrony czy policji, bo to tzw. mecz podwyższonego ryzyka. Środki bezpieczeństwa będą podjęte w sposób wyjątkowy.

W tabeli ligowej krystalizuje się czołówka. Wygrały pierwsze cztery zespoły: Poznań City Center, Dekorex, Ostrovia i Ślęza. Nasz sobotni rywal, ŁKS też wygrał z Karkonoszami Jelenia Góra. Nie grała w tym meczu Olga Urbanowicz. To duża strata dla łodzianek. Kontuzja kolana okazała się poważna. Świetne spotkanie rozegrała Katarzyna Kenig. Zdobyła dla swego zespołu ponad połowę punktów (32 z 60) i to z jej strony grozić nam będzie największe niebezpieczeństwo. Jeśli Dekorex zagra z takim zębem jak na Podkarpaciu, to będzie dobrze.

Punkty dla Dekoreksu w Rzeszowie zdobyły: Angelika Kowalska 15,  Dorota Sobczyk 14, Marta Błaszczyk 11, Leona Jankowska 10, Renata Piestrzyńska 6, Anna Krajewska i Joanna Szałecka po 3, Joanna Bogacka 2, Justyna Okulska 1, Natalia Piestrzyńska 0.