Mecz rozpoczął się zgodnie z oczekiwaniami kibiców gospodarzy. Po niespełna 2 minutach gry było 8:0. Jednak po kolejnych 2 było już 8:12. To za sprawą Anny Krajewskiej i dwukrotnie Agaty Gajdy, które trafiły za trzy. Akcją 2+1 popisała się też Renata Piestrzyńska. Do końca pierwszej odsłony pabianiczanki nie dały wydrzeć sobie prowadzenia.

W drugiej kwarcie nasze zachowywały się jak rasowy bokser. Błyskawicznie kontrowały rywalki. - W akcjach podkoszowych rywalki mijały nas jak tyczki – powiedziała na konferencji pomeczowej kapitan KSSSE Katarzyna Dźwigalska. Tyczy się to zwłaszcza Gajdy, która jak slalomistka wjeżdżała pod kosz rywalek. Po jednej z akcji Piestrzyńskiej brawo bili nawet kibice gospodarzy, bo rzadko w jednej akcji można było zobaczyć taki repertuar zwodów.

Do nieprzyjemnej sytuacji doszło na 4 minuty przed przerwą. Widać było, że gospodynie są mocno poirytowane sytuacją na boisku. Reprezentantka kraju Agnieszka Skobel bezpardonowo i z premedytacją w pełnej szybkości weszła w próbującą zebrać piłkę z tablicy Gajdę. Pabianiczanka padła plecami na parkiet, mocno uderzając głową o podłogę. Przerwa trwała dłuższą chwilę po czym służby medyczne pomogły jej zejść z boiska. Ten faul powinien zostać odgwizdany jako dyskwalifikujący, a nie nie został nawet jako niesportowy. Poszkodowana pabianiczanka weszła na parkiet w drugiej połowie, ale nie była już tak dynamiczna. Piestrzyńska miała 3 przewinienia i grała mniej agresywnie w obronie. Widać było, że w pierwszej części nasze zostawiły mnóstwo sił na parkiecie.

Mimo to, także w drugiej połowie walka trwała o każdy skrawek boiska. Gorzowianki powoli zaczęły odrabiać straty. Ich trener Dariusz Maciejewski, grał już tylko szóstką podstawowych zawodniczek. Po akcjach Doroty Sobczyk i Marty Błaszczyk prowadzenie PTK znów osiągnęło 10 punktów. Niestety później nie weszły nam dwie trójki, a ta sztuka udała się gospodyniom. Pod naszym koszem ładnie i skutecznie zagrały Sybil Dosty oraz Chineze Nwagbo co pozwoliło gospodyniom dogonić przyjezdne. Po 3 kwartach notowano remis po 50.

Czwarta odsłona rozpoczęta niezwykle nerwowo przez obie strony. W połowie kwarty prowadziliśmy jeszcze 54:52. W 36 min. na tablicy widniał remis po 54. Wtedy dwukrotnie Claudia Trębicka i raz Skobel trafiły za 3. To był cios, po którym już się nie podnieśliśmy. Resztki sił wykrzesała z siebie Gajda, która znów przedryblowała obronę rywalek i zdobyła 2 punkty.

Zawodniczki obu drużyn krańcowo zmęczone długo siedziały na ławkach. Nasze ze łzami w oczach, przeciwniczki z wyraźną ulgą na twarzach. Odetchnęli też kibice. Jedna z nich, starsza kobieta ubrana w barwy klubowe, głośno protestowała przeciw niesamowitej dramaturgii meczu. Nie tylko jej serce mogło tego nie wytrzymać. Takich emocji aż do końca pojedynku z udziałem naszych koszykarek dawno nie było.

Po meczu rozmawialiśmy z Dosty. Ta niezwykle sympatyczna koszykarka była mocno zaskoczona postawą naszych. - Tym razem szczeście było po naszej stronie, a szczęście sprzyja lepszym – zakończyła z uśmiechem. Można gdybać co byłoby, gdyby w środkowej fazie spotkania np. Joanna Bogacka czy „Blaszka” wykorzystały sytuacje sam na sam z koszem, gdyby w końcówce naszym weszły minimalne chybione trójki. Zważywszy, że do Gorzowa pojechaliśmy w ośmiosobowym składzie (bez konsekwencji karnych, bo kontuzje i choroby), to zwycięstwo byłoby nie lada wyczynem.

 

W piątek pierwszy mecz rozegramy w roli gospodarza. Tylko teoretycznie, bo mecz odbędzie się w hali łódzkiego MOSiR na Małachowskiego. Początek o godz. 15.30 (innej możliwości nie było).

W następną środę w pucharze zagramy w Ostrowie. W obu meczch zagrają już Angelika Kowalska, Justyna Okulska i prawdopodobnie Katrzyna Salska.

 

KSSSE AZS PWSZ – PTK 66:56 (17:18, 11:17, 22:15, 16:26)

Punkty dla PTK zdobyły: Agata Gajda 14, Renata Piestrzyńska 13, Dorota Sobczyk 9, Marta Błaszczyk 8, Anna Krajewska 7, Joanna Rozwandowicz 4, Joanna Bogacka 1, Joanna Szałecka 0.