W rozmowie z Życiem Pabianic nowy-stary prezes opowiada jak wygląda funkcjonowanie klubu piłkarskiego na obrzeżach miasta i czy taki klub ma rację bytu.

Życie Pabianic: Co zadecydowało o ponownym wyborze?

Daniel Pawłowski: Kocham piłkę nożną i – moim zdaniem – to był najważniejszy argument. Zostałem wybrany jednogłośnie.

Co udało się zrobić przez te półtora roku?

Bardzo dużo. Na początku prezesury zrobiłem rekonesans po okolicy i okazało się, że boisko w Piątkowisku jest jedynym, które nie posiada ogrodzenia. Groziło to dewastacją obiektu. Jest zrobione ogrodzenie od strony stadionu. Zamontowano sto metrów bieżących piłkochwytów. W kwietniu z trzech stron będziemy mieli skończone ogrodzenie.

A co z trybunami? Tej krytej trybuny zazdroszczą wam w Pabianicach…

Nasza kryta trybuna na razie zostanie w takim kształcie jak obecnie. Myślimy o jej rozbudowie, ale to melodia przyszłości. Chciałbym, aby tutaj był prawdziwy kompleks sportowy i żeby to wszystko żyło.

Jakie są Twoje plany na kolejne dwa lata?

15 stycznia 2024 roku kończy się moja druga kadencja. Chciałbym odnowić część socjalną, czyli budynek klubowy. Ale przede wszystkim najlepiej pracować dla klubu. Moim macierzystym klubem jest Włókniarz, ale drugie serce mam dla Orła. W przyszłym roku klub obchodzi jubileusz 75-lecia istnienia. Chciałbym uczcić go jakimś mocnym akcentem.

Awans do ligi okręgowej?

Chciałbym bardzo. Nigdy w historii nie graliśmy w lidze okręgowej. Zawsze Orzeł kopał w A Klasie, cztery sezony spędziliśmy też klasę niżej.  

Awansu nie będzie bez wsparcia samorządu. Jak układa się współpraca na linii Orzeł – Urząd Gminy Pabianice?

Urząd Gminy jest naszym strategicznym sponsorem. Wszystko o co poprosimy, jest załatwione. Stadion należy do gminy, więc w jej interesie leży dbanie o ten obiekt. Współpraca układa się super. W tym roku otrzymaliśmy z kasy gminy rekordowe 59 tysięcy złotych. Jak na klub a-klasowy to bardzo dużo.

Na co to wystarczy?

Na wynagrodzenia trenerów, na drużyny młodzieżowe i całą otoczkę z nimi związaną: obsługa medyczna, wyjazdy, organizacja meczów u siebie, zgłoszenie zawodników w Łódzkim Związku Piłki Nożnej.

Jak wygląda sytuacja finansowa klubu?

Musimy być na plusie, bo nie dostalibyśmy dofinansowania z gminy. Wszystko musi się zgadzać, co do grosza.

Czy Orzeł odczuł podwyżki wynikające z Polskiego Ładu? Klub ma budynki, które trzeba oświetlić, ogrzać…

Obowiązek utrzymania spoczywa na gminie. My nie płacimy za rachunki, ale gmina trochę mnie gania, żeby oszczędzać. Bo dostali rachunki wyższe o 300 procent.

Jak wygląda struktura klubu?

Mamy pięć drużyn: seniorzy, młodzicy, orliki, żacy i skrzaty. Ćwiczy u nas 120 zawodników. Szkolą ich trzej trenerzy: Michał Adamkiewicz prowadzi seniorów, młodzików i skrzatów, Arkadiusz Tyczyński prowadzi żaka, Rafał Raźniewski trenuje orlika. Każdy ze szkoleniowców poświęca dużo czasu młodzieży, co sprawia, że zawodnicy chętnie przychodzą na zajęcia.

Gdzie trenujecie zimą?

Zimą mamy zagwarantowane gminne sale w szkołach w Petrykozach i w Piątkowisku. Koszty wynajmu sal pokrywa gmina.

Czy Orzeł czuje wsparcie mieszkańców Piątkowiska i lokalnej społeczności?

Na mecze przychodzi około stu osób, a na meczu z Iskrą Dobroń naliczyliśmy 450 kibiców. Oczywiście byli ludzie z Pabianic i ościennych miejscowości. Ale we wsi słychać, że klub jest potrzebny. Ludzie się z nim utożsamiają.

Przejdźmy do spraw sportowych. Po rundzie jesiennej Orzeł zajmuje ósme miejsce w tabeli. Oczekiwaliście więcej?

Sam jestem zdziwiony tak niskim miejscem. Grą nie zasługujemy na to miejsce. Ale to jest A Klasa i tutaj zawodnicy traktują mecze trochę… ulgowo. Gramy z reguły w niedzielę, bo robimy coś dla kibiców. Żeby ludzie ze wsi przyszli na mecz przed lub po obiedzie. Większość z naszych graczy to panowie po trzydziestce, kopiący bardziej z potrzeby serca. Mamy też dwóch ciekawych młodzieżowców Mateusza Kociołka i Łukasza Krykwińskiego, którzy wiążą przyszłość z naszym klubem.

Ilu zawodników w kadrze to wychowankowie Orła?

Tutaj jest problem. Jeśli będę prezesem dłużej niż przez dwa lata nie dopuszczę do tego, by nasi wychowankowie zmieniali kluby. Rocznik 2003 w połowie przeszedł do Włókniarza. Druga połowa przestała grać w piłkę. Po prostu się rozeszli.

Co z trenerem Adamkiewiczem? Prowadzi zarówno Orła jak i Iskrę Dobroń. Czy ŁZPN zgodzi się na takie rozwiązanie?

Decyzja trenera bardzo mnie zaskoczyła. 5 stycznia oznajmił, że dostał ofertę z Dobronia. Powiedział, że chciałby zakończyć sezon w Orle. Wyraziłem zgodę, żeby pracował u nas i w Iskrze. Umowę mamy do 30 czerwca. Nie ma problemów ze strony związku, bo Orzeł i Iskra grają na różnych poziomach rozgrywkowych. Trener obiecał sobie tak poukładać kalendarz, by być na meczach w Piątkowisku i w Dobroniu.

Sparingi można tak poukładać. Jeśli o tej samej porze będą mecze ligowe w Piątkowisku i w Dobroniu, gdzie będzie trener?

Myślę, że w Iskrze Dobroń. Oczywiście za moją aprobatą. U nas mamy alternatywę w postaci Rafała Raźniewskiego lub Arkadiusza Tyczyńskiego, albo jednego z zawodników.

2022 rok rozpoczęliście od triumfu w pucharze starosty…

Zawody były nazajutrz po wyborach prezesa. Chciałem, żebyśmy wyszli z grupy, choć była potwornie ciężka. Jak wyszliśmy z tej grupy to chłopaki powiedzieli sobie: „Jak nie teraz, to kiedy?”. Wielki szacunek za to, co zrobili. Mój kolega po fachu, bramkarz Mariusz Bogdan przeszedł sam siebie i został najlepszym zawodnikiem turnieju. A Damian Majek zgarnął nagrodę dla najlepszego technika.

Czy w tym sezonie prezesa zobaczymy na boisku? W poprzednich rozgrywkach grałeś w jednym meczu.

To był mecz „o pietruszkę” z MULKS Łask. Spytałem się trenera, czy wystawi mnie w bramce. Wszedłem na boisko w 80. minucie, przegrywaliśmy 1:2. Pomogłem zespołowi i Orzeł wygrał 3:2. To było miłe doświadczenie. Mimo metryki i zaawansowanego numeru pesel pewnych rzeczy się nie zapomina (śmiech). Być może będą kłopoty z bramkarzami i trzeba będzie zdjąć buty z kołka. Staram się ruszać i ćwiczę dość regularnie. Powinienem dać radę.

Dziękuję za rozmowę.

Grzegorz Ziarkowski