Magdalena Borowiec jest też brązową medalistką Akademickich Mistrzostw Polski. Od kilku lat trenuje grupę chłopców ze Stowarzyszenia Piłki Ręcznej Pabiks.

Jesteś nie tylko zawodniczką, a także trenerką. Powiedz, jak to jest po tej drugiej stronie?

– Trenuję chłopców z roczników 2007-2009. Zdecydowanie inaczej podchodzę do moich podopiecznych, bo sama jako zawodniczka wiem, co chciałabym usłyszeć od trenera. Wiem, jak ważna jest jego rola, jak wygląda to z perspektywy boiska. Osobiście chcę im przekazać wszystko, co wiem o technice gry, ale przede wszystkim chcę, żeby piłka ręczna stała się ich pasją.

Są już sukcesy?

–  Trzech wychowanków jest w kadrze województwa łódzkiego. To Mateusz Duszyński, Emil Ficiński i Krystian Adamiak, a Piotr Nastarowicz to perspektywiczny zawodnik. Obecnie wybiera się na testy do SMS Kielce.

Aktualnie grasz w SPR Pabiks Pabianice, wcześniej w Chojeńskim Klubie Sportowym. Jak byś porównała grę w tych dwóch drużynach?

– Ciężko jest mi porównywać, bo w obu klubach grało i gra mi się super. Ale jeśli chodzi o poziom sportowy, to wiadomo, że w pierwszej lidze jest zdecydowanie trudniej, gra jest szybsza, obrona zdecydowanie mocniejsza, bramkarki analizują już wcześniej, jak dana zawodniczka rzuca i trzeba naprawdę bardzo mocno się napracować. Tutaj w Pabiksie uczymy się dopiero seniorskiej piłki, dziewczyny w większości dopiero zaczynają swoją przygodę w seniorskim handballu, ale muszę przyznać, że z każdym meczem nabierają doświadczenia, które zaowocuje w przyszłości.

Obecnie występujesz na pozycji rozgrywającej. Czy miałaś możliwość grać na innych pozycjach? Dlaczego akurat rozgrywająca?

– Tak, w klubie zaczynałam jako prawoskrzydłowa, grałam też jako obrotowa, ale to na rozegraniu trenerzy zobaczyli mój największy potencjał.

Rozgrywający to mózg zespołu - zgodzisz się z tym stwierdzeniem?

– Zwłaszcza środkowy rozgrywający, to on rozprowadza piłki, zarządza zagrywkami, jakie będziemy grać, ustawia akcje.

Który mecz najbardziej utkwił Ci w pamięci?

– Najbardziej emocjonujący był dla mnie - jako zawodniczki - mecz w Gliwicach, w zeszłym roku. Jako ChKS jechałyśmy tam na tzw. „pożarcie”. Grało mi się tam bardzo dobrze, trochę udało się w ataku napsuć krwi rywalkom, mecz w regulaminowym czasie zakończył się remisem, a do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były rzuty karne, które wygrałyśmy. To był najbardziej emocjonujący mecz dla mnie jako zawodniczki. A jako trenera, każdy mecz moich chłopców jest emocjonujący, ale najbardziej zapadł mi w pamięć mecz w 2020 roku, kiedy pokonaliśmy w ostatnich sekundach Anilanę jedną bramką.

Jak koncentrujesz się przed meczem? Czy słuchasz muzyki, czytasz książki? A może masz na to inny własny sposób?

- Jestem typem osoby, która zdecydowanie musi się naładować przed meczem, dlatego zawsze słucham swojej muzyki.

Czy kiedykolwiek miałaś chwilę zwątpienia i chciałaś dać sobie spokój ze sportem?

– Ze sportem nigdy, ale raz zwątpiłam. Kiedy ChKS awansował do 1. ligi, uważałam, że dla mnie to jest za wcześnie i nie podołam. Na całe szczęście po rozmowach z trenerami szybko takie myśli mi przeszły i skupiłam się na jeszcze cięższej pracy na treningach.

A jak radzisz sobie z porażkami?

– Porażki zdarzają się w każdym sporcie, ważne jest to, żeby wyciągać odpowiednie wnioski.

Jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem, piłką ręczną?

– W szkole podstawowej polubiłam lekcje w-f. W domu często leciały mecze piłki nożnej i skoki narciarskie, dlatego pierwszy sport, który chciałam uprawiać, to była piłka nożna. Z biegiem czasu zaczęłam poznawać więcej dyscyplin, a nasze drużyny narodowe w siatkówce i piłce ręcznej zaczęły odnosić sukcesy, więc zrobił się boom na te dyscypliny. Postawiłam na siatkówkę i grałam w nią bardzo długo, ale piłka ręczna ciągle pojawiała się w moim życiu. Jeździłam na mecze Pabiksu dla mojego chłopaka Sebastiana, bo wtedy w klubie nie było sekcji damskiej. W piłkę ręczną pierwszy raz tak oficjalnie zagrałyśmy z koleżankami z liceum i klubu siatkarskiego na Festiwalu Piłki Ręcznej w Pabianicach. Przygoda z profesjonalnym handballem zaczęła się dla mnie na studiach. Na AZS-ie zauważyła mnie trenerka i zaprosiła na treningi do ChKS-u i tak już zostałam.

Rodzice Cię wspierali czy mieli inny pomysł na Ciebie?

- Rodzice nigdy nie blokowali moich sportowych pasji, zawsze pozwalali mi na próbowanie nowych rzeczy, ale na pierwszym miejscu była szkoła. Wiedzieli, że trening jest dla mnie bardzo ważny, a ja robiłam wszystko, żeby na każdym być, dlatego uczyłam się i potrafiłam pogodzić ze sobą szkołę i pasję.

Zastanawiałaś się może kiedyś „gdyby nie piłka ręczna, to co”?

– Kiedyś miałam tak z siatkówką, ale pojawiła się piłka ręczna. Myślę, że nie zmieniłabym swojej drogi. Spełniam się też jako trener piłki ręcznej, prowadzę wspaniałą grupę młodzików. Ale jeśli musiałabym się faktycznie zastanawiać, to chyba próbowałabym dalej swoich sił w siatkówce.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała: Paulina Adasiak