Jeśli Pabiks chce grać w tym sezonie o awans do Ligi Centralnej (a chce!) to takie mecze powinien wygrywać. Tym bardziej, że rezerwy ekstraligowych Azotów to typowy, ligowy średniak. Niestety, pabianiczanie utopili dwa punkty w mieście nad Wisłą i znów muszą gonić czołową trójkę.

Mecz miał niezwykle wyrównany przebieg. Dość powiedzieć, że w ciągu całego spotkania żaden zespół nie „odskoczył” rywalowi więcej niż na dwa gole. Najpierw prowadziły Azoty 3:1, by po serii goli Mateusza Jurgilewicza (trzech) i Bartłomieja Helmana (jednym) przegrywać 3:5. Taka seria bramkowa w tym spotkaniu już nam się nie powtórzyła.

Zadania nie ułatwiał też fakt, że nasi zawodnicy w pierwszej połowie aż pięciokrotnie wędrowali na ławkę kar, zaś Azoty (konkretnie Kamil Konieczny) dostały karę dwóch minut tylko dwa razy. Mimo tego, do przerwy był remis 15:15.

Po zmianie stron dwa razy do siatki trafił kapitan Mariusz Kuśmierczyk, zaś rzadka sztuka celnego rzutu do bramki udała się także naszemu golkiperowi, Krystianowi Cieślakowi i było 16:18. Na rzut Damiana Skowrońskiego (17:19) miejscowi odpowiedzieli serią czterech trafień i znów trzeba było gonić wynik. Udało nam się to w 42. minucie, gdy Kacper Kozak trafił na 22:22. Ostatnie prowadzenie Pabiksu (25:26) było w 51. minucie. Dzięki dwóm golom Skowrońskiego w końcówce doprowadziliśmy do remisu 31:31.

W serii karnych gospodarze pomylili się raz, my zaś dwukrotnie (Helman, Skowroński). Ostatecznie Azoty wygrały 5:4 i dwa punkty zostały w Puławach.

Pabiks: Biernat, Bomberski, Cieślak 1 – Helman 9, Skowroński 6, Kuśmierczyk 5, Jurgilewicz 5, Kozak 3, Wolski 1, Kaźmierczak 1, Mielczarek, Zubert, Bilichowski.