Ponaglana przez Sowietów komunistyczna władza kraju spróbowała się rozprawić z niepokornymi Polakami. Użyła do tego wojska z czołgami, milicji z długą bronią i bezpieki. Aparat terroru miał  nam wybić z głowy marzenia o wolnych wyborach, paszporcie w kieszeni kurtki, odkłamaniu podręczników do historii. 13 grudnia 1981 roku nie działały telefony. 41 lat temu na poświęcenie sztandaru Solidarności zebrali się pabianiczanie w kaplicy Maksymiliana Kolbego przy ul. Toruńskiej (dawnych garażach). O godzinie 9.00 zaczęła się msza. Wokół kościoła stał kordon milicji i ZOMO. Przez megafon oficer wzywał, by ludzie rozeszli się do domów. Ale odwaga księdza proboszcza Ryszarda Olszewskiego sprawiła, że nikt nie wyszedł z kaplicy. Pabianicki sztandar poświęcił biskup Józef Rozwadowski.

- Na mszy w kościele był tłum pabianiczan. Milicjanci i zomowcy nie ingerowali. Może się bali, że tłum ruszy na nich? - wspominał Henryk Marczak, wtedy sekretarz Zarządu Regionalnego Solidarności i szef związku zawodowego w fabryce maszyn drogowych Madro.

Z kaplicy konspiratorzy poszli (oddzielnie) do Kazimierza Andrzejczaka, który był kierownikiem w Administracji Domów Mieszkalnych przy ulicy Odrodzenia na Piaskach. Na to spotkanie stawił się m.in. Jerzy Łuczak z „żarówki” i Janusz Tomaszewski z Technicznej Obsługi Samochodów. Po ciemku odbijali na powielaczu pierwsze ulotki.

- Była to wydana przed południem odezwa szefów regionalnej Solidarności, Andrzeja Słowika i Jerzego Kropiwnickiego, wzywająca do strajku wobec wypowiedzenia przez rząd wojny narodowi – wspominał Henryk Marczak. – W pokoju, gdzie byliśmy, widać było tylko czerwone ogniki palących się papierosów i słychać szum powielacza

Artysta Zbigniew Libera swój pierwszy plakat z protestem przeciwko odebraniu Polakom wolności wykonał już w niedzielne południe. Zrobił to w bloku przy ulicy Trębackiej, gdzie mieszkał wraz z mamą – pielęgniarką i dyspozytorką pogotowia.

- Z podłogi w kuchni wyrwał szarą płytkę pcv, po czym metalowym rylcem wydłubał z niej matrycę do odbijania plakatów – wspominał Roman Kubiak, kolega Libery, wówczas student UŁ. - Wieczorem koleżanka przyniosła trochę więcej farby drukarskiej i udało się zrobić jakieś 30 plakatów stylizowanych na klepsydry. W poniedziałek oklejaliśmy nimi mury domów.

Konspiratorów karmiła Jadwiga Libera – matka artysty, osoba wielce zaangażowana w działania rodzącego się podziemia.

Niepokorni

W poniedziałek krótko strajkowały pabianickie fabryki: Pamotex, Polam, Fabryka Narzędzi i Pabia. Na rogatkach miasta stanęły wozy opancerzone ZOMO. Najwięcej przy Strzelnicy.

Henryk Marczak z Czesławem Zajdą opracowali sposoby drukowania plakatów. Drukarnię urządzili u Haliny Rogaczewskiej, w jej mieszkaniu na „famułach” (robotniczych domkach familijnych, które stały w pobliżu kościoła NMP.

- Żeby zrobić plakat, wycinaliśmy napisy i rysunki w linoleum. Robiliśmy to rylcami wykonanymi przez Zajdę – wspominał Marczak.

Pod koniec kwietnia Marczak z plastykiem Sławomirem Łuczyńskim szykowali pabianicką gazetkę podziemną „CDN”. To był początek wydawnictwa Pro Patria. 1 maja 1982 roku wydrukowali pierwszy egzemplarz „CDN”. Artykuł pod tytułem „Patriota” napisał Jan Kepler, kustosz muzeum, grafiką zajął się Łuczyński. Na ostatniej stronie ukazał się wierszyk: „Kto Ty jesteś? ZOMO mały. Jaki znak twój? Białe pały. Kogo bijesz? Swego brata. Kto Ci kazał? Breżniew, tata”. Pomagali im: Czesław Zajda, brat Henryka Jan i Wiesław Urbański.

- Egzemplarze pisma powstawały na matrycy białkowej u Sławka lub u mnie w mieszkaniu – dodaje Henryk Marczak.

Nad Dobrzynką w stanie wojennym wychodziła też gazetka „Bibuła”, drukowana w domu artysty Zbigniewa Libery przy ulicy Trębackiej. Była odbijana z niebieskiej matrycy woskowej, perforowanej na maszynie do pisania (bez taśmy barwiącej). Matryce przywozili Szwedzi, pracownicy budowanej w Polsce fabryki. Papier przywoził z łódzkiej drukarni prasowej zatrudniony tam na nocnych zmianach hydraulik Marek Janicki. Matryce „dziurawił” czcionkami Kubiak, sporo ilustracji robił Łuczyński. Po robocie (nad ranem) walizkę z drukarskim sprzętem zabierał i gdzieś chował nigdy o nic nie pytając sąsiad Liberów, pan Bara.

Część nakładu „Bibuły”, odbijanego gumowym wałkiem do suszenia fotografii, odbierali pracownicy spółdzielni „Czystość”, którzy co kilka dni przyjeżdżali sprzątać SDH „Trzy Korony” (Libera pracował tam jako dekorator). W dekoratorni chowano „Bibułę” w pakunkach spółdzielni „Czystość”. Bezpieczeństwa konspiratorów strzegł przy drzwiach dekorator Włodzimierz Kuliberda.

- Resztę nakładu „Bibuły” woziłem do Łodzi pociągiem, pod kurtką – wspomina Roman Kubiak. – Ponieważ na dworcu Kaliskim zdarzały się rewizje pasażerów, pakunek z gazetkami wyrzucałem z ostatniego wagonu na nasyp koło Retkini. Tam na „Bibułę” czekali moi koledzy, studenci. Chwytali paczki i biegli z nimi do tramwaju.

Dla łódzkich wydawnictw podziemnych drukowali także: Jerzy Herbrych, Ryszard Rygiel, Jerzy Łuczak i Wiktor Kubisiak.

- Przywoziliśmy też gazety z Łodzi. Mieliśmy „Wolną Solidarność” i łódzką gazetkę „Solidarność Walcząca”. Punkt odbioru podziemnej prasy był w księgarni przy ulicy Poprzecznej. Zajmowała się tym Basia Sobas. Drugi punkt odbioru był w drewniaku przy ulicy Żeromskiego – wspominał Henryk Marczak.

Wyrzucani z pracy

13 grudnia wojskowa junta internowała pabianiczan: Marka Chwalewskiego, Henryka Garusińskiego, Edwarda Kajzera, Janusza Stelmacha. Siedzieli w Sieradzu, Łowiczu i w Kwidzyniu. Później także: Marka Łęckiego, Janusza Tomaszewskiego (po latach wicepremiera w rządzie Jerzego Buzka) i Bohdana Zajkiewicza. W połowie 1982 roku zaczęło się ukazywać podziemne pismo „Wolna Solidarność”, redagowane w Łodzi. Część nakładu drukowano w Pabianicach. Robili to członkowie Solidarności z Polfy: Jerzy Herbrych i Wiktor Kubisiak. Z kolei Jerzy Beśko z Jerzym Łuczakiem drukowali „Głos Łodzi”.

Pod koniec stycznia 1982 roku pracownicy Pamoteksu urządzili zbiórkę pieniędzy dla rodzin internowanych działaczy Solidarności: Marka Chwalewskiego i Edwarda Kajzera. Za przeprowadzenie tej zbiórki dyscyplinarnie zwolniono z fabryki najaktywniejszych: Eugeniusza Cieciorowskiego, Czesława Dankę, Zenona Kuchlera, Andrzeja Nowickiego, Krzysztofa Rębę, Ryszarda Rygla, Kazimierza Stusia i Jana Zycha.

13 lutego podczas malowania antykomunistycznych napisów na wiacie przystanku MPK przy Wileńskiej milicja zatrzymała Mariana Głowackiego z komisji zakładowej Solidarności w Spółdzielni Inwalidów im. Dąbrowskiego. Sąd skazał go na 3 lata więzienia. Podejrzany o współudział w malowaniu Karol Kuczyński - szef Solidarności w Zakładach Mięsnych, też stanął przed sądem, ale sprawę umorzono.

Stan wojenny trwał do połowy 1983 roku.

(na podstawie wspomnień uczestników tamtych zdarzeń, spisanych w latach 2008-2019)