Fotografii zastawionego stołu towarzyszył atrykuł o wielkanocnych obyczajach w ówczesnej Polsce. Oto jego fragmenty:

"Święcone urządzano przede wszystkim w zamożniejszych domach, nie szczędząc kosztów, aby tylko dzień uroczysty Wielkanocy zgromadzić mógł rodzinę i zaproszonych gości przy obfitym stole, smakowitymi potrawami zastawionym, święconym. W pokoju jadalnym, który wobec dzisiejszych nazwać by trzeba salą jadalną, rozkładało się stół obliczony na 24 osób, a gospodyni - dzisiejsza pani domu - miała dość do czynienia w Wielką Sobotę od rana, aby na wczesne godziny popołudniowe mogły być zakończone przygotowania do święconego. Ze spiżarni i piwnicy przynosiła służba wielkie półmiski z wędlinami, zimne mięsne dania, pieczywo w kilku gatunkach, pisanki, słodkie ciasta, torty, mazurki, placki, pierniki na wzór toruńskich pieczone, omszałe butelki miodu i wina, wreszcie chleb, sól, ocet, gałązki bukszpanu, kwiaty doniczkowe i cięte, zebrane z wiosennego stołu natury... i wodę święconą z kropidełkiem, których w dawnych domach nie brakowało. Wszystko to ustawiały pracowite dłonie gospodyni z pomocą starszych córek na bieli wielkiego białego obrusa, który zasłaniał cały stół a rzadko bywał używany, gdyż spełniał tylko funkcje reprezentacyjne przy stole ze święconym.

Centralne miejsce zajmowały na nim wspaniałe baby petynetowe, po których zostały jeszcze wspomnienia w dawnych przepisach kucharskich, mówiące, że na ciasto zużywano kilka kop jaj... Pięknie lukrowane, wysokie, pękate, były chlubą gospodyni. Na najwyższej górował baranek wielkanocny, trzymając straż przy bogatej zastawie. Wokół bab stały wieńcem co największe półmiski z szynką, kiełbasami, ozorami itd. Tym smaczniejszymi od dzisiejszych, że przygotowywano je po domach. Miały one niespotykany dziś zapach dymu jałowcowego, w którym je wędzono. Przy wędlinach zimne mięsa, dziczyzna, ptactwo z trofeami myśliwskimi gospodarza, wśród których nie brakowało i króla wiosennej kniei - głuszca. Brzegiem stołu ustawiano słodycze. Pięknie po domowemu dekorowane przekładańce, mazurki w wielu odmianach, kilka tortów o wymiarach co najmniej młyńskich kół... Któż spamięta je dziś i zliczy! Dalej wyjeżdżały na stół wielkanocny patery z owocami. Kto umiał je przechowywać do wiosny, szczycił się własnym zbiorem, inny kupował zagraniczne pomarańcze, banany... a zdarzył się co w bogatszym domu i ananas, bo jeśli stać było gospodarzy na migdały, pistacje, znalazło się w ogólnym budżecie miejsce także i na ten najsmakowitszy z owoców. Jeszcze rozstawienie butelek, jeszcze doniczki z kwiatami, jeszcze ozdobienie półmisków bukszpanem, przyrzucenie tu i ówdzie, na wsi, dopiero co rozkwitłych w ogrodzie, fiołków... i stół był gotów.

Reprodukujemy dziś zdjęcia najładniejszych stołów wielkanocnych. W listach, z nimi otrzymanych czytamy, że są to stoły skromnych rodzin, liczących się dziś z każdym wydatkiem i mogących na stół wielkanocny postawić tylko troszkę zapasów żywności, zakupionych na same święta, a więc na dwa dni, w obliczeniu na kilka osób. Tym więcej jednak pochwalić należy te domy, które obniżając z konieczności poziom życia, nie zrywają z tradycją, lecz w skromniejszych ramach, starają się ją zachować i przekazać młodszym do naśladowania. Oto stół wielkanocny Państwa L. z Pabianic:"