Po obradach Okrągłego Stołu, a przed pierwszymi częściowo wolnymi wyborami do Sejmu, nad Dobrzynką robi się coraz goręcej. Na ulicach Armii Czerwonej (dzisiejsza Zamkowa), Nowotki (św. Jana), Warszawskiej, XX-lecia PRL (Wyszyńskiego), Żukowa (Łaska) pojawiają się ulotki i skromne plakaty wyborcze Solidarności: „Nie śpij, bo cię przegłosują”, „Musimy wygrać”, „Pierwszy raz możesz wybierać – wybierz Solidarność”. Wiszą na murach, płotach, drzewach. Po zmroku działacze partii PZPR (Polska Zjednoczona Partia Robotnicza) i aktywiści ORMO (Ochotnicze Rezerwy Milicji Obywatelskiej) pracowicie je zrywają. Są m.in. na ulicach: Fornalskiej (Bóźniczna), Maślanej (Sikorskiego), Marchlewskiego („Grota” Roweckiego), Wandy Wasilewskiej (Gdańska), Kilińskiego, Pułaskiego. Komuniści zaklejają je własnym hasłem: „Sama opozycja to nie propozycja”.

Posłów do Sejmu wybiera się w okręgach. Na nasz okręg przypadają trzy mandaty do Sejmu. Zgodnie z kluczem uzgodnionym przy Okrągłym Stole, mamy wybierać spośród: 5 członków PZPR, jednego ZSL, jednego SD i PAX oraz pięciu bezpartyjnych. Okręgowej Komisji Wyborczej numer 62 przewodniczy prezes Sądu Rejonowego w Pabianicach – Włodzimierz Wlazło.

Nastroje przed wyborami są gorące

W maju 1989 r. gazety wieszczą: „(…) będą to wybory inne niż dotychczas. Nie konfrontacyjne. W maju do Pabianic zjeżdżają kandydaci na posłów i senatorów. Pierwszy jest prof. Janusz Szosland, rekomendowany przez Naczelną Organizację Techniczną. „Chcę być senatorem, bowiem w rozwoju włókiennictwa widzę jedną z szans dla naszej gospodarki” – deklaruje na spotkaniu z pabianiczanami.

Milicjant podpułkownik Jan Płócienniczak – gwiazdor telewizyjnych programów „997”, chce zostać senatorem. Przed naszym Spółdzielczym Domem Handlowym Trzy Korony można się wpisać na listy poparcia dla „pierwszego milicjanta PRL”. Niewiele to daje. Płócienniczak przegra walkę o Senat z profesorem ekonomii Cezarym Józefiakiem.

W Pabianicach dynamiczną kampanię wyborczą prowadzi niespełna 30-letni druh Paweł Winiarski (kandydat Związku Harcerstwa Polskiego). (…) Na plakatach wyborczych Winiarskiego widnieją hasła: „Świeże powietrze, czysta woda i zdrowe lasy – jak najczęściej i dla jak największej liczby miejskich dzieci!”, „Młodość Sejmowi na pewno nie zaszkodzi – Pawła Winiarskiego wybierają starzy i młodzi”, „Wiem, chcę, potrafię”, „Obywatelskich cnót nauczyło go harcerstwo”, „Obiecuję… niczego nie obiecywać na wyrost!”

Winiarski ma silną konkurencję: troje łodzian – Krzysztofa Baszczyńskiego, Krystynę Ejsmont i Pawła Szymańskiego. I przegra. W drugiej turze wyborów ulega Krystynie Ejsmont.

Kowalski w Sejmie

Do Sejmu dostaje się pabianiczanin Wiesław Kowalski (numer mandatu 241). To inżynier z Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Technicznej Obsługi Rolnictwa w Widzewie – Żdżarach. Do wyborów idzie z rekomendacji Komitetu Obywatelskiego Solidarności. Wyborców przekonuje plakat, na którym Lech Wałęsa ściska dłoń Kowalskiego.

„Tak rodziła się wolność”

Wspomina doktor Grzegorz Krzyżanowski – współtwórca Komitetu Obywatelskiego, pierwszy niezależny przewodniczący Rady Miasta Pabianic:

- Do kampanii wyborczej niemal natychmiast włączyli się działacze Solidarności z 1980 roku. Po wytypowaniu Wiesława Kowalskiego, jako pabianickiego kandydata do Sejmu, promowano go wśród pabianickich wyborców. Inżynier Kowalski był wtedy mało znany, a my nie mieliśmy ani gazet, ani radia, ani telewizji. Trzeba było wozić go i pokazywać ludziom. W gronie działaczy Solidarności byli wówczas: Janusz Tomaszewski (późniejszy wicepremier w rządzie Jerzego Buzka), Zbigniew Kowalczyk (późniejszy przewodniczący pabianickiej Solidarności), nieżyjący już doktor Wiktor Wyrzykowski i ja. W mieszkaniu doktora Wyrzykowskiego mieliśmy spotkania, między innymi z Marią Dmochowską, która niedługo potem została posłanką na Sejm. Tak tworzył się przyszły Komitet Obywatelski w Pabianicach.

Nic nie zapowiadało czerwcowego „trzęsienia ziemi”

Były m.in. radosne obchody 1 Maja: uroczyście obchodziliśmy Święto Pracy. Tradycyjnym zwyczajem główną arterią Pabianic przemaszerował pochód. Na jego czele, tuż za pocztami sztandarowymi, szli członkowie Komitetu Honorowego obchodów świąt majowych oraz tegoroczni bohaterowie wpisu do Księgi Zasłużonych dla Pabianic. W następnej kolejności widzieliśmy kombatantów – członków ZBoWiD i Związku Inwalidów Wojennych, za nimi młodzież zrzeszoną w ZHP, a następnie załogi pracownicze na czele z tegoroczną jubilatką – pabianicką „Polfą”, obchodzącą swoje 100-lecie. W pochodzie pierwszomajowym szli również mieszkańcy gminy Pabianice oraz sportowcy.

Koniec TT

W maju 1989 roku głośno było o Tkaninach Technicznych, w których w styczniu tego roku strajk sparaliżował pracę zakładu na cztery dni. Komunikat Polskiej Agencji Prasowej zamieszczony w Trybunie Ludu z 8 kwietnia mówił o bankructwie. Do Tkanin zaczęli znów ściągać dziennikarze.

Komunikat – jak przystało na informację agencyjną – krótko i sucho oznajmiał, że po pierwsze – PZTT znalazły się na rządowej liście 9 zakładów zagrożonych bankructwem, po drugie – że minister odwołał był właśnie dyrektora i po trzecie – że bank zaprzestał kredytowania przedsiębiorstwa. (…) Tymczasowy kierownik zakładów jest wyraźnie przygaszony i nie ma mu się co dziwić. Trudno dziś w Tkaninach o człowieka, który mógłby zachować resztki dobrego samopoczucia. Styczniowy strajk trwał tylko cztery dni, ale dotąd czuć zewsząd jego skutki. Porozumienie, jakie miało zakończyć strajk – spełniło swoją rolę, bo pracę wznowiono, ale kolejne żądania wcale nie przestały płynąć. (…)

Pabianice 1989

Był luty 1989, trwały rozmowy Okrągłego Stołu. W tym czasie Pabianice liczyły 74,5 tys. mieszkańców (rok wcześniej dołączono pięć podmiejskich wsi). Na jedno mieszkanie przypadało 2,7 osoby. Wybudowanie 600 spółdzielczych i 40 mieszkań w budownictwie indywidualnym zaplanowała Miejska Rada Narodowa (prezydentem był Radosław Januszkiewicz), o ile pozwoli zaopatrzenie budowlane. Po raz pierwszy budżet miasta opierał się na dochodach własnych. W zakładach pracownicy żądali podwyżek płac; po strajku do pracy wrócił „Pamoteks”. Przykładowo w Tkaninach Technicznych specjalista po studiach zarabiał wówczas 63.500 zł, księgowa 59.200, gotowacz napojów 60.300, a sprzątaczka 62.300 zł. Historyczne złoto MP zdobyły koszykarki „Włókniarza” z trenerem Henrykiem Langierowiczem. Lokalna gazeta informowała, że na placu 1 Maja (rynku na Nowym Mieście) odbyła się pierwsza giełda samochodowa, która była atrakcją Dni Pabianic ’89.

W wyborach parlamentarnych w 1989 roku drużyna Wałęsy wygrała wszystko, co wówczas mogła. 12 września powstał pierwszy niekomunistyczny rząd Tadeusza Mazowieckiego, a niespełna rok później odbyły się w pełni demokratyczne wybory samorządowe. W Pabianicach z początkiem 1990 zaczęły obowiązywać przywrócone, historyczne nazwy ulic: Armii Czerwonej ponownie stała się Zamkową (nazwę zmieniono w 1946 r.), ul. gen. Żukowa – Łaską, a plac Obrońców Stalingradu Starym Rynkiem. Miastu przywrócono pomnik Legionisty. Inauguracja roku szkolnego 1989/90 odbyła się w nowej podstawówce numer 3 na Bugaju. Niewielu obeszła likwidacja PRON-u. Rosły ceny, galopowała inflacja. Zdjęcie na czołówce witryny sklepu z wędlinami gazeta skomentowała: „Minęła era nagich haków, przyszły czasy chudych portfeli”. W wydziale zatrudnienia i spraw socjalnych w magistracie 1.100 osób czekało w kolejce na zatrudnienie, a codziennie zgłaszało się po trzydziestu nowych.

Zwycięstwo sił demokratycznych w wyborach czerwcowych do polskiego parlamentu przyspieszyło falę zmian. „PRON (Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego) przestał istnieć”.

Znów mieliśmy Zamkową

VIII Sesja Miejskiej Rady Narodowej była dla miasta historycznym wydarzeniem. Radni przyjęli bowiem uchwałę o przywróceniu ulicy Armii Czerwonej jej historycznej nazwy „Zamkowa”. Ta centralna arteria komunikacyjna Pabianic przywróconą nazwę nosiła nieprzerwanie przez 123 lata, od roku 1823 do 1946. Przywrócono też dawną nazwę „Łaska” ulicy generała Żukowa, a plac Obrońców Stalingradu nazwano „Starym Rynkiem” (w latach 1796-1878 nosił on nazwę „Rynek”, w latach 1878-1927 – „Stary Rynek”, a w okresie lat 1927-1948 „plac im. gen. Henryka Dąbrowskiego”).

Powrót do historycznych nazw obydwu ulic i placu nie obył się bez kosztów. Kierownictwa 30 zakładów pracy i instytucji, do których Biuro MRN zwróciło się z prośbą o podanie przybliżonych kosztów tych zmian, oszacowało je na łącznie ponad 14 milionów.

Radość z demokratycznych przemian przyćmiewała bieda

Pogarszały się warunki życia w mieście. Głośnym echem odbił się protest załogi Pamotexu (…). Rzecz dotyczy niedostatecznego zaopatrzenia miasta w podstawowe artykuły żywnościowe oraz lawinowego wzrostu cen. (…) Rzecz w tym, aby nie dopuszczać do niemal codziennego wzrostu cen tych samych produktów rolnych i wyrobów przemysłu rolno-spożywczego. W wielu sklepach na Starówce, choć nie tylko pełnotłustego mleka i twarogu nie sprzedawano 22 września w godzinach popołudniowych, a także następnego dnia przed południem.

Odbudowa samorządu

Wybory w czerwcu 1989 umożliwiły odbudowę samorządu lokalnego. W marcu 1990 sejm kontraktowy uchwalił ustawę o samorządzie gminnym oraz ordynację wyborczą do rad gmin. Szybkimi krokami zbliżał się 27 maja, dzień wyborów samorządowych. Komitet Obywatelski „Solidarność” Miasta Pabianic, który zgłosił własną listę, zaapelował do pabianiczan: „Czeka nas wiele pracy! W naszym mieście narosło mnóstwo problemów. Musimy przełamać społeczną apatię obywateli, którą wywołała trwająca 45 lat władza komunistycznych właścicieli miasta. Zlikwidować bałagan, brud i szerzące się chamstwo. Wprowadzić personalną odpowiedzialność za podjęte, a ważne dla miasta decyzje (…)”. Na ulotkach kandydatów z listy nr 1 widniało hasło „Nasze Miasto – nasz samorząd”.

Pabianice podzielono na pięć okręgów wyborczych, a osiami podziału były ul. Zamkowa i Dobrzynka. Lokale wyborcze dla 33 obwodów otwartych i 1 zamkniętego (w DPS-ie) były te same, co w poprzednich akcjach wyborczych. Miejska Komisja Wyborcza, której przewodniczył mec. Edward Stasiak, mieściła się w Urzędzie Miasta. Listy kandydatów przyjmowała do północy 27 maja. Spośród 57.484 uprawnionych do głosowania, w wyborach wzięło udział 23.551 osób, co stanowiło 41 proc.

Mandaty radnych uzyskali w okręgu nr 1: Tamara Bartuzel (562 głosy), Włodzimierz Micuła (222), Maciej Wyrzykowski (992), Radosław Rabe (329), Jacek Marynowski (487), Stanisław Kaczmarek (259) i Zygmunt Szmidt (234).

W okręgu nr 2: Andrzej Żeligowski (789), Wiesław Kowalski (654), Urszula Polińska (182), Włodzimierz Alwasiak (1.173), Andrzej Luboński (265), Edward Kędzierski (1260), Stanisław Traczyk (243) i Leszek Maliński (280).

W okręgu nr 3: Grzegorz Krzyżanowski (1418), Marek Krakus (441), Jarosław Pinder (245), Krzysztof Niedzielski (452), Anna Rospęk (322), Stefania Śmiałkowska (212), Jan Rózga (309).

W okręgu nr 4: Maria Szram (825), Janusz Tomaszewski (502), Andrzej Teodorczyk (316), Stanisław Świetlik (200), Czesław Bajer (983), Jerzy Łuczak (149), Alicja Bujacz (165).

W okręgu nr 5: Jacek Plewiński (634), Barbara Mrowicka (507), Marek Wosiński (234), Marek Rzepkowski (339), Florian Wlaźlak (394), Krzysztof Ochnicki (513) i Krzysztof Nowacki (70).

Pierwsza sesja odbyła się 8 czerwca

Przewodniczącym Rady Miasta został Grzegorz Krzyżanowski (kontrkandydatem był Edward Kędzierski). Radni z KO „Solidarność” mieli przytłaczającą przewagę – 34 z 36 mandatów. Gazeta pisała: „Największą – co tu ukrywać – niespodzianką była wygrana Leszka Malińskiego z Socjaldemokracji Rzeczpospolitej Polskiej (…). Prawdziwym też „fuksem” można nazwać wybór Krzysztofa Nowackiego z listy Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Zastanawiające, że liczne, bo 18- i 17-osobowe listy Związku Harcerstwa Polskiego i Stronnictwa Demokratycznego przepadły z kretesem, nie wprowadzając do rady ani jednego kandydata (…). Marginesową rolę w kampanii odegrało czterech kandydatów indywidualnie występujących w szrankach wyborczych”.

Pierwsza sesja trwała 5 godzin i kosztowała około pół miliona złotych (po 96 tys. zł od godziny liczył sobie Pamoteks za udostępnienie sali konferencyjnej). Wybory nowego prezydenta – w miejsce ustępującego Radosława Januszkiewicza – zapowiedziano na 21 czerwca. Radni ustalili wysokość prezydenckiej pensji na nie więcej niż 1,9 mln zł.

Wybór prezydenta miasta

II sesja Rady Miasta Pabianic to personalia i pieniądze – tak w skrócie można przedstawić problematykę RMP w dniu 21 czerwca br. Porządek dzienny przewidywał wybory: wiceprzewodniczących rady, prezydenta miasta, członków Zarządu Miejskiego, Komisji Inwentaryzacyjnej i Komisji Statutowo-Regulaminowej. Wprowadzono także punkt pierwotnie nieprzewidywany, lecz ogromnie ważny, bo dotyczący zaciągnięcia kredytu w Pabianickim Banku Gospodarczym, niezbędnego ze względu na lukę budżetową.

Namiętności zaczęły grać już na samym początku obrad. Tuż po ich otwarciu radny Jarosław Pinder złożył wniosek o zdjęcie z porządku dziennego punktu dotyczącego wyborów prezydenta. Jest rzeczą niedopuszczalną – oświadczył – aby Komitet Obywatelski, który desygnował większość obecnych radnych, nie mógł wypowiedzieć się w kwestii kandydatury na tak ważną funkcję w mieście. Radny zaproponował, aby wybór prezydenta przełożyć na następną sesję.

Skończyło się na głosowaniu, w którym 20 radnych było za tym, aby jednak wyboru prezydenta dokonać.

Na pierwszy ogień poszły wybory wiceprzewodniczących Rady Miasta Pabianic. Zgłoszono kandydatury: Macieja Wyrzykowskiego, Andrzeja Żeligowskiego, Krzysztofa Ochnickiego oraz Floriana Wlaźlaka. Ten ostatni nie wyraził jednak zgody na kandydowanie, wobec czego doszło do wyboru trzech wiceprzewodniczących spośród trzech kandydatów. W tajnym głosowaniu Żeligowski otrzymał 32 głosy, Wyrzykowski i Ochnicki po 26 głosów, stali się więc wiceprzewodniczącymi.

Gdy przystąpiono do wyborów prezydenckich, wzmogły się namiętności zasygnalizowane już na początku sesji. Radny Jan Rózga zgłosił Jarosława Pindera i wymienił przymioty zgłoszonego kandydata: prawnik z zawodu, współautor programu wyborczego KO „Solidarność”, praktyczna znajomość problematyki administracyjnej (kandydat pracuje w Urzędzie Miasta), brak doświadczenia kierowniczego, co przy obecnej sytuacji w kraju musi być tylko plusem, wyznawany światopogląd chrześcijański, no i młody wiek.

Radny Edward Kędzierski zgłosił kontrkandydaturę Marka Firkowskiego – ekonomisty, specjalisty w dziedzinie organizacji i zarządzania, pracownika naukowego na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym UŁ.

Obaj kandydaci wyrazili zgodę na kandydowanie, a następnie krótko zaprezentowali się radzie.

Jarosław Pinder powiedział: - Brak mi doświadczenia, ale szybko się uczę i efekty w nauce mam dobre. Jestem pabianiczaninem z urodzenia. Postaram się zapewnić pluralistyczny układ władzy wykonawczej.

Marek Łukasz Firkowski: Jest mieszkańcem Łodzi, pracuje w Katedrze Organizacji i Kierowania, ma stopień naukowy doktora. Zna praktycznie problematykę, którą zajmuje się naukowo, albowiem tuż po studiach pracował w starogardzkiej „Polfie” oraz opracowuje wiele programów dla konkretnych przedsiębiorstw i uczestniczy w ich wdrażaniu. Ma 47 lat, spore doświadczenie w pracy, od 1980 r. jest w „Solidarności”, a społecznie działa także w PTE i różnych innych kołach naukowych. Nie może jeszcze zaprezentować programu swych przyszłych działań jako prezydent, bo musi bliżej poznać miasto. Za kanwę do takiego programu posłużą mu programy wyborcze wszystkich ugrupowań biorących udział w majowych wyborach, opracowania przygotowane przez dotychczasową władzę. Wiem – powiedział - że nie jestem stąd, lecz pragnę być oddany temu miastu, a będąc wolnym od uwarunkowań, jakie rodzi współzamieszkiwanie, będę mógł bardziej obiektywnie podejmować wszelkie decyzje. Nie jestem zwolennikiem populistycznego podejścia do problemów miejskich. Cenię przede wszystkim inicjatywy oraz wszelkie zamiary i koncepcje służące zasilaniu budżetu miejskiego w potrzebne środki finansowe.

Wynik tajnego głosowania był następujący: na Marka Firkowskiego padło 21 głosów, na Jarosława Pindera 8, głosów bez wyboru było 6.

Na koniec kadencji Marek Firkowski pisał:

„Drodzy mieszkańcy Pabianic! Przez ostatnie cztery lata miałem zaszczyt być Prezydentem Miasta Pabianic. Mimo że nie byłem pabianiczaninem, poświęciłem się w całości wykonywaniu obowiązków, jakie nakładała na mnie pełniona funkcja. Mogę więc kończąc kadencję powiedzieć – moje Pabianice” – tak napisał w liście otwartym Marek Firkowski na zakończenie pierwszej kadencji samorządu (1990-1994).

Opracowano na podstawie pracy

„Przełom” Sławomira Saładaja

UM Pabianic