Zbigniew Cybulski kręcił wówczas na gdyńskiej plaży film polskiej produkcji „Do widzenia, do jutra”. Pierwsze pytanie red. Kałużki dotyczyło oczywiście tego filmu.
– To nowy film miłosny dziejący się w środowisku studenckim, do którego scenariusz napisałem wspólnie z Bogumiłem Kobielą i Wilhelmem Machem. Reżyseruje go debiutant Janusz Morgenstern. Ja natomiast grać będę w nim wspólnie z Teresą Tuszyńską. Tyle w skrócie. Więcej nie mogę powiedzieć - tajemnica służbowa - śmieje się mój rozmówca. Zresztą, jak dobrze pójdzie, zobaczycie go wkrótce na naszych ekranach.
A jak wygląda pański dzień pracy poza wspomnianym filmem?
- Przygotowuję nowy program teatrzyku Bim Bom, gram w nowym filmie Andrzeja Wajdy „Niewinni czarodzieje” oraz kreuję jedną z ról w sztuce „Kapelusz pełen deszczu”, wystawianej przez Państwowy Teatr Wybrzeże. Jest to sztuka słaba, ale napisana głównie z myślą o aktorze, dla aktora. Wajda podał ją w wyrazisty, filmowy sposób, nie rezygnując ani z drobiazgowej analizy postaci, ani z ostrości scen, stworzył dramat chorobliwego przypadku, naturalistyczny dramat człowieka uwikłanego żałośnie w nieszczęścia i kontrasty współczesnego, cywilizowanego świata.
W filmie „Popiół i diament” stworzył pan postać, która aktorsko należy do najlepszych w filmie polskim. Czy nie zechciałby pan powiedzieć, jakie role lubi pan grać najchętniej?
- Zasadniczo to lubię każdą rolę, ale szczególnie lubię grać typowych dla naszych czasów ludzi z garbami, z kompleksami, bądź ludzi, którym brak odwagi. Nie znaczy to, że afirmuję taką postawę. Żeby do nich trafić, trzeba znaleźć z nimi wspólny język. Po nawiązaniu kontaktu należy znaleźć w tych ludziach coś pozytywnego, pasję życia, która zawsze istnieje.
Któryś z zagranicznych reżyserów zaliczył pana do aktorów komediowych. Czy zgadza się pan z takim stanowiskiem?
- Niestety, ale nie, gdyż nie wolno dzielić aktorów na charakterystycznych i amantów. Dziś wobec wielkiego bogactwa życia, aktor musi grać na wszystkich strunach. Każda postać musi być charakterystyczna.
Panie Zbigniewie, a może teraz parę słów o sobie?
- Jestem absolwentem Wyższej szkoły Aktorskiej w Krakowie. Po ukończeniu jej pracowałem krótko w Teatrze Wybrzeże, aby poświęcić się potem całkowicie zorganizowanemu przeze mnie Studenckiemu Teatrzykowi Bim Bom, którego do dnia dzisiejszego jestem kierownikiem artystycznym. Podobną funkcję objąłem ostatnio także w Teatrze Rozmów z siedzibą w Gdańsku. Karierę filmową rozpocząłem w 1955 r. w filmie B. Czeszki „Pokolenie”. Potem następują „Trzy starty”, gdzie w ostatniej noweli gram uczciwego kolarza, przegrywającego wyścig, następnie „Koniec nocy”, „Wraki”, „Popiół i diament”, „Krzyż Walecznych” i „Pociąg”.
Jak na takiego młodego aktora, to rzeczywiście pokaźny dorobek. Jakie są zatem pańskie ulubione filmy?
- „Pod dachami Paryża”, „Gorączka złota”, „Dyktator”, „Wakacje pana Hulot”, „Złodzieje rowerów”, „Biała grzywa” i „La strada”.
A ulubiona książka?
- Chyba „Mały książę” A. de Saint Exupery.
Wiem, że jest pan romantykiem i nastrojowcem. Czy interesuje się pan także muzyką?
- Owszem, a nadzwyczaj uwielbiam Czajkowskiego i Gershwina.
Czy tzw. konika, jak każdy z nas, także pan posiada?
- Tak, ale mechanicznego. Jest nim bowiem mój ulubiony motor Jawa 250.
Rozmowa nasza ciągnęłaby się jeszcze dłużej, gdyby nie piskliwy głos reżysera: „Zbyszku, wracaj na plan”. Podsunąłem więc na zakończenie naszej rozmowy reporterski notes do złożenia zamieszczonych pozdrowień, wziąłem ofiarowany mi fotos i pożegnałem się z filmowym Maćkiem Chełmickim.
***
Zbigniew Hubert Cybulski (ur. 3 listopada 1927 r. w Kniażu na Ukrainie, zm. 8 stycznia 1967 we Wrocławiu) – polski aktor teatralny i filmowy, uznawany za jednego z najwybitniejszych i najpopularniejszych polskich aktorów.
Ukończył Państwową Wyższą Szkołę Aktorską w Krakowie, występując następnie m.in. w gdańskim Teatrze Wybrzeże czy warszawskim Teatrze Ateneum. Współtworzył wraz z Bogumiłem Kobielą teatr studencki Bim-Bom. Grał postacie młodych buntowników w takich filmach, jak m.in. „Koniec nocy”, „Pociąg” czy „Niewinni czarodzieje”. Za największe osiągnięcie aktora uznawana jest rola w filmie „Popiół i diament” z 1958 w reżyserii Andrzeja Wajdy, która skłaniała krytyków do porównywania go z amerykańskim aktorem Jamesem Deanem.
W późniejszych swoich rolach starał się unikać identyfikowania z filmową postacią Maćka Chełmickiego, proponując odmienne typy, grając w filmach takich jak, m.in.: „Jak być kochaną”, „Giuseppe w Warszawie”, „Rękopis znaleziony w Saragossie” (jedyny film kostiumowy) czy „Salto”. W styczniu 1967 r. uległ poważnemu wypadkowi na dworcu we Wrocławiu. Wskakiwał (jak zwykle) do pociągu i dostał się pod koła. Zmarł w szpitalu. Do legendy Cybulskiego nawiązał zarówno Wajda w filmie „Wszystko na sprzedaż”, jak i Jan Laskowski w montażu sekwencji filmowych „Zbyszek”.
„Do widzenia, do jutra” – film fabularny z roku 1960 w reżyserii debiutującego Janusza Morgensterna. Jego treścią jest uczucie, jakie student Jacek (Zbigniew Cybulski) żywi do Margueritte (Teresa Tuszyńska), przygodnie poznanej córki francuskiego konsula w Gdańsku.
Zdjęcia do filmu kręcono w całości w Trójmieście, a twórcy mieli na celu zdystansowanie się od tematyki politycznej na rzecz lżejszej, bardziej lirycznej.
Premiera filmu odbyła się 25 kwietnia 1960 w kinie „Atlantic” w Warszawie. Grają w nim m.in. Jacek Fedorowicz i Roman Polański. „Do widzenia, do jutra” był debiutanckim dziełem zarówno dla Morgensterna, jak i dla kompozytora Krzysztofa Komedy, który podczas prac nad stroną dźwiękową nadał filmowi klimat liryczno-jazzowy.
Komentarze do artykułu: Wywiad ŻP ze Zbigniewem Cybulskim
Nasi internauci napisali 0 komentarzy