ad

Dzięki temu, że są przeszkoleni z zakresu pierwszej pomocy medycznej, są w stanie zabezpieczyć pacjenta do przyjazdu karetki. Ratownicy medyczni muszą często przemierzyć wiele kilometrów, by dotrzeć do osoby w potrzebie.

W ciągu kilku ostatnich dni strażacy z naszego powiatu wzywani byli do nieprzytomnych osób kilkukrotnie. Niestety, mimo ogromnych starań, akcje miały przykry finał.

Tak było m.in. w Pabianicach przy ul. Wyszyńskiego. 31 marca 66-letnia kobieta straciła przytomność w klatce schodowej wieżowca, w którym mieszkała. Tuż po otrzymaniu negatywnego wyniku na Covid-19 chciała iść na zakupy. Do sklepu nie dotarła. Pierwsi na miejsce dotali strażacy...

W piątek (2 kwietnia) około godziny 11.30 ciężkie wozy strażackie przyjechały do Baryczy (gm. Dobroń). Mieszkaniec tej miejscowości stracił przytomność. Pogotowie ratunkowe miało dojechać później. Mężczyzna nie oddychał. Liczyła się każda minuta...

Strażacy (druhowie z Dobronia i zawodowi z Pabianic) szybko dotarli pod wskazany adres i niezwłocznie zaczęli reanimację. Użyto przy tym defibrylatora. Niestety, mimo długich starań nie udało się przywrócić czynności życiowych.

Podobny scenariusz wydarzył się dzień później w gminie Dłutów. Strażacy pojechali do miejscowości Leszczyny Duże. Oprócz miejscowych druhów, którzy jako pierwsi dotarli do poszkodowanego, wsparcia do przyjazdu karetki udzielili strażacy z komendy PSP w Pabianicach. Mimo ponad godzinnych wysiłków służb ratunkowych, mężczyzny nie udało się uratować.