Pabianice od zawsze kojarzą się z linią tramwajową. Jest taka możliwość, że od lipca się to zmieni. Z końcem czerwca wygasa umowa z łódzkim MPK. Urząd Miejski negocjuje warunki funkcjonowania tramwaju.
- Mamy cztery możliwości i jeszcze nie wiadomo, która zostanie zastosowana – mówi Jarosław Cichosz, wiceprezydent.
Pierwsza to podpisanie umowy z łódzkim Zarządem Dróg i Transportu. Wtedy Ksawerów i Pabianice dopłacą za siebie, ale za to nasze miasto miałoby wpływ np. na ceny biletów. Druga możliwość to porozumienie z łódzkim MPK, tyle, że wtedy nie decydowalibyśmy o cenach za przejazd. Kolejną opcją jest ogłoszenie przetargu. Wtedy całkiem prawdopodobne byłoby uruchomienie linii podmiejskiej. Najmniej dopuszczaną przez wiceprezydenta możliwością jest zlikwidowanie tramwaju. Jeśli tak by się stało, w centrum Pabianic i do Łodzi jeździłyby autobusy.
Ostateczną decyzję poznamy wiosną. Muszą zaakceptować ją radni.
W tej chwili utrzymanie tramwaju kosztuje Pabianice rocznie 400.000 zł. Te pieniądze idą na bieżące remonty i drobne inwestycje. Miasto nie dopłaca do tramwaju, za to dopłaca do utrzymania torów.
- Mnie tam jest obojętne czy będzie tramwaj, czy nie. Ważne, żeby działała ta linia. Wolałbym, żeby tramwaj czy autobus dojeżdżał dalej niż do Chocianowic, bo przesiadki są uciążliwe – mówi pasażer tramwaju.