- To prawda. Odchodzę od 1 czerwca – przyznaje wiceprezydent Cichosz. - Będę pracował na stanowisku dyrektora i zarabiał kilkakrotnie więcej niż teraz.

Zanim Cichosz zaczął szukać pracy, znaleźli go "łowcy głów".
- Zadzwonił do mnie ktoś i zaproponował udział w konkursie na członka zarządu spółki Bumar. Nie ukrywam, że mnie to bardzo pozytywnie zaskoczyło – mówi wiceprezydent. - Zgodziłem się na udział w konkursie.

Okazało się, że w Bumarze może zarobić 18.000 zł.

- Przechodziłem kolejne szczeble konkursu i zacząłem czytać ogłoszenia o pracę. Jedno mi się spodobało i wysłałem swoje CV – przyznaje. - Jak się chce znaleźć dobrą pracę, trzeba wysłać 100 cv, to 10 firm się odezwie, a tylko jedna zaprosi na rozmowę.

Cichosz nie ukrywa, że od pewnego momentu zaczął szukać pracy.

- Świetnie mi się pracowało przez 5 lat z prezydentem Dychto. To bardzo dobry człowiek. Ale coraz mocniej czułem, że praca w urzędzie przestała być moja pasją. Zaczęło się od „schetynówki”. Nie mogliśmy zrobić ulicy Karniszewickiej za zewnętrzne pieniądze, bo zabrakło nam 3 milionów złotych na wkład własny. Za młody jestem, by pracować tylko dla pieniędzy i dla pozowania do zdjęć, wręczając nagrody dzieciom i sportowcom – mówi szczerze.

Oliwy do ognia dolał projekt wartości 640.000 zł, dzięki któremu mogli dokształcić się pracownicy Urzędu Miejskiego (bez dodatkowych kosztów). Był przygotowywany we współpracy z Uniwersytetem Łódzkim. Ratusz nie wydałby na to ani złotówki.

- Tylko dwie osoby były przeciwko i to z najbliższego otoczenia. I walczyły, by nie podpisać umowy z Uniwersytetem. Aż kierownik projektu obraził się na nas i wyszedł. Było mi wtedy tak wstyd, bo jasne dla wszystkich było, że powodem są rozgrywki polityczne – wspomina Cichosz. - Zaczęto w Urzędzie rozpuszczać plotki, że chcę w ten sposób sfinansować własne studia. To nieprawda. Za doktorat i studia MBA płaciłem z własnej kieszeni.

Cichosz nie szczędził czasu i pieniędzy na podnoszenie kwalifikacji. Nie wszystkim to się podobało. Zamiast nas z projektu podnoszącego kwalifikację urzędników skorzystały dwa inne samorządy.

- 15 lat pracowałem w samorządzie, więc teraz pora 15 lat popracować w przemyśle. Już wynająłem mieszkanie pod Warszawą. Do Pabianic będę wracał na weekendy – zdradza. - Czuję, że w tej firmie będę się mógł rozwijać. Mam poprowadzić projekt informatyczny, który jest unikatowy w skali światowej. Potrzebowali kogoś, kto to pociągnie.

Konkurs na członka zarządu w spółce skarbu państwa Bumar nie został rozstrzygnięty.

- Wierzę, że jak człowiek zaczyna działać, jest dalej prowadzony. W ostatni urlop przeczytałem „Akademiesukcesu.com” i ustaliłem cele na przyszłość. Minęło kilka miesięcy i już widzę, że to działa – dodaje Cichosz.


Co na to prezydent Zbigniew Dychto?
- Nie mogę młodym ludziom zabronić rozwijać się, szukać czegoś innego. Jest mi szkoda, że odchodzi, ale trudno. Na razie nowego wiceprezydenta nie będzie. Zaoszczędzimy przez ten czas trochę pieniędzy. Sam kogoś poszukam, bo konkursu nie będę ogłaszał.

 

Jarosław Cichosz ma 34 lata. Zanim został wiceprezydentem miasta, pełnił funkcję informatyka najpierw w ZGKiM, potem w ZEC. W 2006 roku obronił tytuł doktora inżyniera z informatyki. Skończył 3 fakultety - jeszcze elektronikę i teologię. Obecnie kończy ekskluzywne studia menadżerskie Executive MBA. Biegle mówi po angielsku. Od 1998 roku przez 4 kolejne kadencje był wybierany na radnego do Rady Miejskiej. Żona Barbara prowadzi prywatną firmę kosmetyczną. Mają dwoje dzieci - Marysia ma 7 lat, a Jaś 3 lata.