Zdaniem sędziego Jacka Olszowca nie został należycie zbadany jeszcze jeden wątek w tej sprawie. Chodzi o to, jaki wpływ na zachowanie psychomotoryczne oskarżonego Kamila K. miał środek odurzający THC (potocznie mówiąc marihuana), który wykryto w jego organizmie po wypadku.

– Zarzuty prokuratorskie mówią o tym, że oskarżony był w stanie nietrzeźwości i pod wpływem środka odurzającego – mówił sędzia Olszowiec. – O ile zawartość alkoholu w organizmie jest zdefiniowana i mówi się o stanie po użyciu lub pod wpływem alkoholu, o tyle w przypadku środka odurzającego takiego podziału nie ma.

W organizmie Kamila K. stwierdzono zawartość narkotyku w wysokości 1,4 ng/m. Sędzia ma wątpliwości, jak traktować taki wynik. Dlatego postanowił powołać biegłego z zakresu toksykologii i poczekać na jego opinię.

– Sąd powinien ustalić, czy stan, w jakim znajdował się oskarżony, miał realny wpływ na zachowanie za kierownicą. Czy działał pod wpływem, czy po użyciu środka odurzającego.

Kolejną rozprawę wyznaczył na 19 czerwca tego roku.

Przypomnijmy, Kamil K. jest oskarżony o spowodowanie w listopadzie 2016 r. wypadku drogowego na ul. Zamkowej, w wyniku którego poszkodowany został pieszy. Kamil K. zdaniem prokuratury prowadził auto pod wpływem alkoholu i środków odurzających, i uciekł z miejsca zdarzenia.

Mecenas Piotr Student, obrońca oskarżonego w mowie końcowej (30 marca) żądał uniewinnienia swego klienta. Kamil K. w ostatnim słowie też wnosił o uniewinnienie. Nie poznaliśmy ostatecznego stanowiska prokuratury, bo żadnego z przedstawicieli Prokuratury Rejonowej nie było na rozprawie. Zeznania złożyli ostatni świadkowie, biegli sądowi z dziedziny medycyny sądowej oraz z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych. Zeznawał też jeden z policjantów. Na rozprawę nie stawił się świadek Artur W., który w dniu zdarzenia miał jeździć samochodem z Kamilem K. Jego syn ujawnił, że ojciec nie kontaktuje się z nim od roku. Wiadomo mu, że Artur W. przebywa za granicą, a on nie zna jego miejsca pobytu. Takie wyjaśnienie złożył policjantom, którzy sprawdzili, dlaczego mimo wezwań nie stawia się w sądzie.
Wobec tego sędzia Olszowiec zdecydował o włączeniu do materiału dowodowego zeznań Artura W. złożonych wcześniej, po wypadku. Sąd przesłuchał biegłych: lekarza medycyny sądowej, który sporządził opinię o obrażeniach pieszego, oraz dwie opinie o stanie trzeźwości oskarżonego. Były odmienne.
Lekarka podtrzymała opinię o stanie trzeźwości, wyjaśniła też, jak mogło dojść do obrażeń pieszego. On sam twierdzi, że nie pamięta wypadku.
- Do złamania kości udowej lewej nogi mogło dojść na skutek upadku – stwierdziła. - Po prawej stronie ciała pieszego, po której spodziewano się śladów związanych z kontaktem z autem, obrażeń nie było. Złamaniu uległa noga lewa.
Biegła nie wykluczyła, że pieszy mógł się ręką oprzeć o auto i stracić równowagę, a następnie się przewrócił.

- Nie mogę wykluczyć kontaktu z autem – dodała. - Kontakt był, ale niewielki i z niedużą siłą.

Biegły z zakresu rekonstrukcji wypadków drogowych przyznał, że materiał dowodowy, którym się zajmował, jest inny od wcześniejszego. Nie wskazywał na kontakt pieszego z samochodem.

- Po wykluczeniu tego kontaktu, nie mamy do czynienia z wykroczeniem, czyli art. 86 par. 1 KW – mówił biegły. – Oskarżony powinien zatrzymać się przed przejściem. On ominął inny samochód, który to zrobił i wjechał na przejście. Mniejsza prędkość, z jaką się poruszał, nie zmieniłaby nic. Manewr ominięcia pieszego był manewrem obronnym, który nie powinien zaistnieć.

– W toku postępowania pojawiły się nowe okoliczności co do przebiegu zdarzenia, które podważają postawione w akcie oskarżenia tezy - mówił obrońca Kamila K. - Okoliczności te budzą wątpliwości, które powinny być rozstrzygnięte na korzyść oskarżonego.

Wyliczając argumenty na korzyść klienta, mecenas wskazał, że gdy doszło do zdarzenia, Kamil K. nie był pod wpływem alkoholu. Tak wynika ze złożonych przez niego wyjaśnień. Są one zbieżne z opinią biegłego. Sam pokrzywdzony w wyjaśnieniach złożonych przed sądem stwierdził, że nie doszło do kontaktu między nim i samochodem.

Te zeznania, zdaniem mecenasa, są „lepszymi” zeznaniami niż te złożone zaraz po zdarzeniu, w emocjach, gdy był rozpytywany przez policjantów. W dobrym stanie zdrowia, bez presji nie jest w stanie powiedzieć tego, co w postępowaniu przygotowawczym.