Do śmiertelnego wypadku doszło około 9.00 na granicy Pawłówka i Huty Dłutowskiej. Kierujący seatem toledo (na pabianickich numerach), jadąc w stronę Dłutowa, zjechał nagle na przeciwny pas jezdni. Prosto pod jadący w stronę Pabianic samochód ciężarowy.

Szofer wywrotki nie miał szans na uniknięcie zderzenia. Wywrotka zatrzymała się na poboczu. Po przeciwnej stronie drogi, w rowie znalazł się seat. Przód auta osobowego został dosłownie zmiażdżony. Strażacy nie próbowali nawet wyciągać kierowcy z auta. Nie mogli dla niego już nic zrobić. Przykryli auto kocem i osłonili czerwonym parawanem.

Kierowca ciężarówki był w szoku. Nie miał obrażeń, zaopiekowali się nim ratownicy medyczni. Badanie alkomatem wykazało, że 44–latek był trzeźwy. Pisaliśmy o tym TUTAJ

Sprawą zajęła się prokuratura. Ze względu na rozległe obrażenia ciała, nie można było rozpoznać ofiary na miejscu wypadku. W poniedziałek Życie Pabianic dowiedziało się, że ofiarą jest 50-letni mężczyzna, mieszkaniec Pawlikowic.

– Został rozpoznany po ubraniu i rzeczach osobistych przez krewnych - ujawniła Monika Piłat, szefowa pabianickiej prokuratury.

Wiemy też, że przesłuchano świadków zdarzenia. Wszyscy zgodnie mówili, że kierowca seata jechał na „czołowe” zderzenie z ciężarówką nie próbując żadnych manewrów. Co było powodem takiego zachowania? Czy było to samobójstwo, czy usterka techniczna samochodu?

Odpowiedzi na te pytania mają dać zarządzone przez prokuratora czynności: sekcja zwłok i badania techniczne pojazdu.