Uratowali życie, dzieląc się swoim szpikiem z ludźmi leczonymi nie tylko w Polsce, ale i w Wielkiej Brytanii, Australii, Kanadzie, Danii, Niemczech, Włoszech, Rosji, Czechach, USA, Francji, Hiszpanii, Belgii, Białorusi.

Dawcy faktyczni z Pabianic to 9 kobiet i 18 mężczyzn. Ich średnia wieku to 35,5 roku. W bazie DKMS jest zarejestrowanych 3.618 mieszkańców naszego miasta. Tym, na co czekają już zarejestrowani potencjalni dawcy szpiku, jest telefon z Fundacji DKMS z informacją, że mogą komuś pomóc.

W 2023 roku taką wiadomość otrzymało ponad 9.500 potencjalnych dawców szpiku. Nie każdy telefon kończy się pobraniem. To, czy do niego dojdzie, zależy m.in. od stanu zdrowia dawcy, który jest szczegółowo sprawdzany przed donacją, a także kondycji pacjenta i planu leczenia – a ten w każdym momencie może ulec zmianie.

Jeśli telefon zadzwoni, najważniejsze jest jednak to, aby potencjalni dawcy podtrzymali swoją gotowość do pomocy drugiemu człowiekowi, a także aktualizowali swoje dane, gdy ulegną zmianie, by ewentualny kontakt z nimi był szybki i bezproblemowy.

Ma bliźniaka na Litwie

Trzy lata na taki telefon czekał pabianiczanin Piotr Pawlak. Jego szpik był potrzebny dla chorego na białaczkę Litwina. W rejestrze dawców Piotr znalazł się w 2016 r. podczas akcji w Zespole Szkół nr 3. Był uczniem ostatniej klasy technikum logistycznego ZS nr 3 w Pabianicach. Podczas szkolnej akcji pobrano mu próbki – wymaz z wewnętrznej części policzka. Tak znalazł się w rejestrze dawców szpiku.

– Miałem nadzieję, że kiedyś po mnie zadzwonią. Nie robiłem tego tylko po to, żeby się zapisać i zapomnieć. Z drugiej strony, nie wierzyłem, że to jest możliwe. Dawców w bazie są miliony, a zgodność zdarza się naprawdę bardzo rzadko – mówił wówczas Piotr.

Z Fundacji Dawców Komórek Macierzystych i Szpiku zadzwonili do niego 15 lutego 2019 roku. Powiedzieli, że jego szpik jest potrzebny dla chorego na białaczkę. Spytali, czy jest gotów oddać szpik. Oczywiście zgodził się.

– Po tygodniu byłem już dokładnie przebadany i wiadomo było, że się kwalifikuję – opowiadał nam Piotr. – Od początku wiedziałem, że będę miał to trudniejsze pobranie, czyli z talerza kości biodrowej.

W poznańskim szpitalu pobrano mu krew, zrobiono USG i szereg innych badań. Wszystko trwało ok. 4 godziny. Okazało się, że Piotr to okaz zdrowia. Wtedy już nic nie stało na przeszkodzie, aby mógł oddać szpik. Zabieg odbył się dwa dni później. Pobyt w szpitalu trwał 3 dni. Dzień przed zabiegiem miał rozmowę z anestezjologiem i ponowne badania. Pierwszy dzień po zabiegu był osłabiony. Czuł się jakby oddał krew. Przez kilka dni bolało go biodro. Kilkanaście dni po zabiegu pabianiczanin nie odczuwał już żadnych dolegliwości z tym związanych.

– Od początku się nie bałem. Wiedziałem, że idę do szpitala i że będą się mną zajmować fachowcy – mówił.

Na początku nie wiedział, kim jest jego bliźniak. Potem dowiedział się, że to chłopiec z Litwy w wieku między 11 a 19 lat.

Zasłużeni dawcy szpiku

W minionym roku łącznie 1.481 osób z bazy Fundacji DKMS oddało cząstkę siebie, by ratować życie pacjentów chorujących na nowotwory krwi. Z danych fundacji wynika, że 1.438 z nich to osoby, które w 2023 roku po raz pierwszy zostały dawcą szpiku, a 43 dawców zrobiło to po raz kolejny, zyskując miano Zasłużonych Dawców Przeszczepu. Szpik i krwiotwórcze komórki macierzyste od dawców z Fundacji DKMS najczęściej trafiały do pacjentów z Polski, USA i Niemiec, a także Francji, Włoch i Wielkiej Brytanii. Ale dawcy z Polski dali szansę na życie również „bliźniakom genetycznym” z odległych zakątków świata, takich jak Kazachstan (2 pobrania komórek macierzystych), RPA (2 pobrania), Chile (2 pobrania), Indie (6 pobrań), Urugwaj (1 pobranie) czy Wyspa Reunion (1 pobranie).

W ubiegłym roku w kraju zorganizowano 1.700 stacjonarnych akcji rejestracji, podczas których do bazy Fundacji DKMS dołączyło 47 tysięcy osób. Kolejne 35 tysięcy zarejestrowało się online, zamawiając pakiet prosto do domu.

Małe szanse na zgodność

W bazie Fundacji DKMS zarejestrowanych jest ponad 1,9 mln potencjalnych dawców szpiku, ale dotychczas tylko ułamek z nich (zaledwie 0,7 proc.) miał możliwość podzielenia się cząstką siebie i podarowania szansy na nowe, zdrowe życie potrzebującym pacjentom. Dlaczego tak niewielu? Wszystko dlatego, że nasz genotyp jest niezwykle różnorodny i daje około 5 miliardów kombinacji, a to sprawia, że szanse na znalezienie zgodnego dawcy są bardzo niskie, a potrzeby – bardzo duże.

Jak podaje Fundacja, w Polsce co 40 min, a na świecie co 27 sekund ktoś dowiaduje się, że ma białaczkę lub inny nowotwór krwi. Dla wielu chorych jedyną szansą na życie jest pomoc „bliźniaka genetycznego”. Tylko 25 proc. pacjentów znajduje zgodnego dawcę w rodzinie, pozostali muszą liczyć na to, że znajdzie się on wśród osób zarejestrowanych.

Kim jest „bliźniak genetyczny”?

To osoba, której antygeny zgodności tkankowej (tzw. HLA) są takie same jak antygeny biorcy. Żeby można było wykonać przeszczepienie, zgodność w zakresie cech tkankowych musi wynieść 9–10. W wyjątkowych sytuacjach dopuszcza się zgodność w zakresie 8 cech. Im większa zgodność pomiędzy dawcą a biorcą, tym większa szansa, że przeszczep się przyjmie i pacjent wróci do zdrowia.