- Nasz szpital schodzi na psy! Zlikwidowali laboratorium w przychodni na Nawrockiego i to co się dzieje w szpitalnym laboratorium to jeden wielki cyrk. Mały korytarz, ludzi ok.  50 w kolejce, czekanie ok 1,5  godziny w ścisku, niektórzy bez masek, kobiety w ciąży lub z dziećmi, jeden przy drugim... - opisuje czytelniczka, która skontaktowała się z naszą redakcją. - Jedyny szpitalny punkt pobrań na całe Pabianice jest czynny tylko od 7 do 9, gdzie przed 9.00 wychodzi Pani z punktu pobrań, informując ludzi stojących ponad godzinę w ścisku, że ona już na dziś kończy i reszta może jechać do domu. I co? Jutro próbować szczęścia? Nic nie robią sobie z tego, że ludzie tam stojący to w większości osoby starsze, chore lub w zaawansowane ciąży.  PCM takim działaniem pokazuje, że gdzieś mają ludzi i tą całą epidemię, a może dbają o to aby mieć zapełniony oddział covidowy? Może dyrekcja PCM pofatyguje się któregoś dnia do laboratorium i przyjrzy się temu co się tam dzieje? Ludzi macie za nic!

Dyrektor ds. administracyjno-technicznych PCM, Adam Marczak tłumaczył nam niedawno, że ustrzymanie punktu pobrań na Bugaju jest nieopłacalne (pisaliśmy o tym TUTAJ).

- Korzystało z niego dziennie średnio raptem 10 osób. To mija się z ekonomią, żeby zatrudniać tu pracownika na cały etat. W dodatku po materiał musiał przyjeżdżać nasz kierowca i odwozić go do szpitala, gdzie mamy laboratorium. Wyniki badań z powrotem trzeba było odwieźć do przychodni. Stąd taka decyzja – wyjaśniał dyrektor.