W poniedziałek (11 maja) o 6.50 uczniowie trzeciej klasy Szkoły Podstawowej nr 3 z torbami i plecakami odliczyli się na parkingu przed szkołą. Było ich 24. Mieli jechać do „zielonej szkoły” w Kotlinie Kłodzkiej. Na przyjazd autokaru czekali w towarzystwie rodziców. Ale samochodu nie było, bo kontrolowali go policjanci.
- Wreszcie go zobaczyłam i zamarłam – mówi organizatorka wycieczki. - Był za mały. Gdy zaczęły się problemy z ładowaniem bagaży, protestowałam.
Do tylnego bagażnika mikrobusu zmieściły się torby tylko 14 dzieci. Resztę bagaży kierowca chciał upychać między siedzeniami pasażerów. Rodzice pytali o boczne bagażniki.
- Tam nie ma miejsca! – oznajmił kierowca.
Rodzice się oburzyli. Wtedy nauczycielki zadecydowały: "tym busem nie pojedziemy!".
Samochód stał, a pod nim rosła czarna plama oleju. Kierowca nerwowo krążył wokół busa.
- Ja mam przełożonego, muszę jechać – tłumaczył.
- Nie puścimy pana! – protestowali rodzice. - Bus jest niesprawny. Już wezwaliśmy policję. Poczeka pan na nią.
Kierowca przestawił busa. Zapalił papierosa. Sporą plamę oleju próbował zasypać piachem.
- Widzicie go, jaki cwaniak! – krzyczeli czujni rodzice.
- Nie po to człowiek wychowuje dziecko, żeby je narażać – skarżyła się babcia jednego z uczniów.
Patrol policji zajechał przed szkołę koło 11.00. Policjanci rzucili okiem na plamy oleju. I choć kilka godzin temu skontrolowali ten samochód, orzekli:
- Bus nigdzie nie pojedzie. Ma wyciek płynów. Bagaże też powinny być w bagażnikach, a nie między siedzeniami pasażerów.
Wylegitymowali kierowcę, zatrzymali dowód rejestracyjny busa.
- W ciągu godziny biuro podróży podstawi nowy autokar – oznajmiła rodzicom roztrzęsiona nauczycielka.
Dzieci wyjechały na wycieczkę z pięciogodzinnym opóźnieniem.
Dlaczego policja wypuściła niesprawnego busa z komendy po porannej kontroli?
- Nie jesteśmy stacją kontroli pojazdów – tłumaczy aspirant Joanna Szczęsna. - Nie mamy urządzeń dokładnie sprawdzających silniki.
Policjanci sprawdzili jedynie układ kierowniczy pojazdu, hamulcowy i ogumienie. Nie stwierdzili usterek. Wydali więc zgodę na kurs z dziećmi.
- Może w drodze do szkoły coś się stało w busie? – zastanawia się Szczęsna.