Dziś o godz. 10.00 rozpoczęła się sprawa, w której dobrego imienia broni Zbigniew Dychto, prezydent Pabianic. Dychto zaczął składać wyjaśnienia, ale mu przerwano. Nie udało się też przesłuchać świadka obrony. Po godzinie sprawa została przerwana i odroczona do 30 marca.

Jeśli wyrok będzie niekorzystny dla Dychty, straci stanowisko prezydenta.

– Nie jestem kłamcą lustracyjnym. Sprawę wyjaśni sąd - mówił Zbigniew Dychto.

Zdaniem prokuratora Jacka Czarneckiego, naczelnika Oddziałowego Biura Lustracyjnego w Łodzi, przeprowadzone postępowanie wskazuje, że prezydent Zbigniew Dychto współpracował z organami bezpieczeństwa państwa. Chodzi o drugą połowę lat 80., a przez współpracę IPN rozumie przekazywanie informacji wykorzystywanych w pracy operacyjnej organów bezpieczeństwa.
Swoje stanowisko 30 listopada Oddziałowe Biuro Lustracyjne w Łodzi skierowało do Sądu Okręgowego w Łodzi. We wniosku stwierdza: prezydent Zbigniew Dychto złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne.

Wcześniej prokurator IPN przesłuchał prezydenta oraz siedmioro świadków. Zbadano także zachowane w Instytucie Pamięci Narodowej materiały ze spraw operacyjnych prowadzonych przez Służbę Bezpieczeństwa. Zdaniem OBL, świadczą o tym, że prezydent złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne.

– Nie jestem kłamcą – mówi Dychto i jest przekonany, że wyrok będzie dla niego korzystny.

Jak to się zaczęło 

W styczniu 2009 roku Instytut Pamięci Narodowej podał na swojej stronie internetowej: "Zbigniew Dychto (...) Dnia 26.11.1985 zarejestrowany pod nr. 51934 przez Ref. III RUSW Pabianice w kategorii Kontakt Operacyjny ps. "Zbyszek". 09.01.1990 zaprzestano dalszego opracowania. Materiały zniszczono w jednostce operacyjnej. Karta E-16 w kartotece zniszczeniowej WUSW Łódź".
Z zapisu tego wynika, że Zbigniew Dychto współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa - aparatem represji w PRL. Miało się to dziać w latach, gdy Dychto był dyrektorem Zespołu Szkół Zawodowych przy ul. Nowotki (dziś ulica św. Jana).
Prezydent pojechał do łódzkiego oddziału IPN, by zobaczyć dokumenty Służby Bezpieczeństwa, na podstawie których instytut opublikował, że w latach 1985-1990 był on tzw. kontaktem operacyjnym SB o pseudonimie „Zbyszek”. Ale swojej teczki nie dostał. Powód? Teczki nie ma – jest jedynie zapis w esbeckiej kartotece, że w 1990 roku „Materiały zniszczono w jednostce operacyjnej. Karta E-16 w kartotece zniszczeniowej WUSW Łódź".


Kontakt operacyjny (KO) - osoba zarejestrowana przez Służbę Bezpieczeństwa jako osobowe źródło informacji. Z reguły kontakt operacyjny nie różnił się niczym od tajnego współpracownika. Był formą świadomej współpracy z organami bezpieczeństwa PRL, ale bez wymogu podpisania zobowiązania do donoszenia. Człowiek zarejestrowany jako kontakt operacyjny dostawał niekiedy wynagrodzenie - najczęściej w postaci upominków lub alkoholu. Oficer prowadzący z SB nadawał mu pseudonim.