Arktyczne powietrze ma do nas dotrzeć w połowie miesiąca. Mrozy napłyną nad Polskę znad Rosji. Na termometrach możemy zobaczyć nawet 35 stopni poniżej 0. Co wtedy?

- Nie będzie klęski żywiołowej - zapewnia prezydent Zbigniew Dychto.

Przy tak niskiej temperaturze na pewno na ulicach pojawią się koksowniki. Miasto wypożycza je z Zakładu Wodociągów i Kanalizacji, Zakładu Energetyki Cieplnej i Miejskiego Zakładu Pogrzebowego.

- W ubiegłym roku przy kilkudniowych mrozach poniżej minus 15 stopni wystawiliśmy 3 koksowniki - mówi Stanisław Wołosz, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni Miejskiej.

Pabianiczanie będą mogli się ogrzać na przystanku autobusowym przy SDH-u, na krańcówce, przy ryneczku na Bugaju i na dworcu.

- Przez te kilka dni w ubiegłym roku spaliliśmy 6 ton koksu. Obsługa koksowników kosztowała 8.600 zł - wylicza Wołosz.

Przy siarczystych mrozach prezydent zadba też o najmłodszych.

- Jeśli pojawi się zagrożenie tak niskich temperatur, może będzie trzeba zawiesić zajęcia szkolne, żeby dzieci nie wychodziły na mróz - mówi prezydent.

Dychto zapewnia też, że dla wszystkich bezdomnych znajdą się miejsca w noclegowni przy Kościuszki 22.

- Zagrożenia, że ktoś się nie zmieści, nie ma - obiecuje. - Warunek jest tylko taki, że osoby, które tam przychodzą, muszą być trzeźwe.

Mrozy nie powinny zaskoczyć naszej komunikacji miejskiej, która według zapewnień prezydenta nawet przy tak niskich temperaturach ma działać sprawnie.

- Mamy nowe autobusy, stosujemy dobre paliwo zimowe, więc jest możliwość odpalenia pojazdów nawet przy dużych mrozach - zaznacza. - Dotąd nie dostałem zgłoszenia, żeby z powodu mrozów autobus nie wyjechał na trasę.

To zdanie potwierdza też Danuta Muszczak, kierownik działu eksploatacji MZK.

- Przy mrozach, które mamy za sobą, nie było żadnych problemów. Póki co, jeździmy na normalnym paliwie i nic złego z autobusami się nie dzieje - zapewnia. - W razie potrzeby zapewnimy dodatkowe dyżury mechaników.

Pabianiczanie na razie są sceptyczni i nie obawiają się prognozowanych mrozów. Nie robią wielkich przygotowań. W składzie węgla Mudza przy ul. Łaskiej 17-21 klientów nie ma wcale więcej, niż zazwyczaj.

- Klienci dzielą się na dwie grupy. Osoby starsze są raczej przewidujące. Kupują węgiel wiosną i latem, a potem go zimą spalają. Ich zobaczymy dopiero na wiosnę, kiedy będą się zaopatrywać na kolejną zimę - tłumaczy Włodzimierz Mudza, właściciel składu węgla.

Druga grupa to ci, którzy kupują opał w małych ilościach.

- Nie zaopatrują się na zapas, bo nie mają na to pieniędzy. Jak się zaczną wielkie mrozy, to przyjdą po jeden worek - tłumaczy.

Mudza podkreśla jednak, że tych, którzy będą czekać do ostatniej chwili, może spotkać nieprzyjemna niespodzianka. Podczas siarczystych mrozów z dostawą węgla może być problem.

- Zależy, jak niskie będą temperatury, ale jeśli faktycznie spadną do -35 stopni, to mogą nam nie odpalać samochody, albo maszyny przestaną pracować - dodaje.

Podczas mrozów trzeba uważać na rury. ZWiK nie ma się czego obawiać, bo sieć przebiega 1,5 metra pod ziemią.

- Tam panuje stała temperatura ok. 8 stopni - tłumaczy Jacek Koziróg, zastępca kierownika wydziału sieci.

Zagrozić może im jedynie dłużej utrzymujący się siarczysty mróz. Wtedy grunt zamarza i powoduje odkształcanie rur. Większym problemem mogą być natomiast rury, które znajdują się w domach, w szczególności te w nieogrzewanych pomieszczeniach.

- Przy dłuższych mrozach żadna izolacja nie pomoże, jeśli pomieszczenie nie jest dostatecznie ogrzewane - tłumaczy Koziróg. - Jeśli nie ma takiej możliwości, należy powodować przepływ wody, np. zostawiając lekko odkręcony kran. Woda z sieci jest cieplejsza, niż ta w rurach i nie zamarznie tak szybko – radzi.