– Niektórzy nawet po kilka - dodaje Ireneusz Karwat, szef Zespołu do spraw Nieletnich i Patologii KPP w Pabianicach. – Powtarzają się te same nazwiska w różnych składach.

Ośrodek w Porszewicach jest otwarty, a dzieciaki nie są w nim za karę. Mają od 7 do 18 lat. Rano wychodzą do szkół, powinni wracać po lekcjach. Bywa, że nie wracają. Wystarczy chwila tęsknoty za mamą i tatą (nawet nie najlepszymi rodzicami) i gnają do domu rodzinnego. Nie ma dla nich złej czy dobrej pogody, bardziej lub mniej odpowiedniej pory roku. Wystarczy impuls.

– Daleko nie mają, bo większość mieszka w granicach województwa łódzkiego – mówi policjant. – Większość wraca sama do Porszewic, ale po niektórych jeździmy w różne krańce Polski.

Gdzie byli i co robili policjanci dowiadują się z oświadczeń, które nastolatki piszą po powrocie do ośrodka.

– Stąd też nasza wiedza, gdzie ich szukać następnym razem – ujawnia policjant.

Na biurku Karwata jest około 300 zawiadomień o ucieczkach pensjonariuszy ośrodka.

– Dyrekcja zgłasza ucieczkę, kiedy dziecko nie wróci do godziny 22.00, to czas ciszy nocnej – dodaje. – Wtedy zaczynamy działać.

Ucieczek nastolatków z domów rodzinnych Karwat naliczył w tym roku 3-4.

14-letnia Ola z ul. Smugowej wyszła z domu 27 listopada rano. Nie dotarła tego dnia do szkoły. Telefon zostawiła w domu, dlatego, gdy dziewczyna wieczorem nie wróciła, rodzice powiadomili policję. W niedzielę rano dyżurny policji otrzymał telefon od matki dziewczynki. Kobieta poinformowała, że córka wróciła do domu.

Policjanci ustalili, co działo się z Olą przez dwie doby i co było powodem jej ucieczki z domu.

– Twierdziła, że była w Zakopanem. Powodem ucieczki miały być kłopoty w domu i szkole – dodaje Karwat.

Policjanci wystąpili do dyrekcji szkoły o wyjaśnienie okoliczności mogących mieć związek z ucieczką nieletniej z domu rodzinnego i podjęcie stosownych działań profilaktycznych.

Aleksandra jest uczennicą Gimnazjum im. św. Wincentego a’ Paulo. Do tej szkoły chodzi też 13-letni Jakub, który uciekł z domu na początku listopada. Po 17 godzinach wrócił.

Chłopak zniknął z niedzieli na poniedziałek. Gdy mama obudziła się rano, syna już nie było w domu. Tata lekarz miał wtedy dyżur w szpitalu. Kuba zostawił pożegnalny list. Rodzice postawili na nogi policję. Przeczesano m.in. park Wolności.

Następnego dnia chłopca błądzącego uliczkami Chechła zauważył przypadkowy kierowca. Rozpoznał Kubę ze zdjęć w komunikacie. Zadzwonił do rodziców. Przyjechali po niego. Kuba mówi, że był w Poznaniu.

– Przyczyną ucieczki z domu mogły być złe oceny w szkole – mówi Karwat.

Gimnazjalista złapał ostatnio kilka „jedynek”. Jakub to bardzo utalentowany tenisista, mnóstwo czasu poświęca na treningi i turnieje. W zeszłym roku szkolnym nie miał żadnych problemów z nauką.