ad

 

Co 8. Polak deklaruje, że pracuje lub pracował za granicą. Po raz pierwszy Ministerstwo Edukacji próbuje policzyć w polskich szkołach dzieci, których rodzice wyjechali za chlebem z kraju. O wypełnienie ankiet poprosili dyrektorów szkół.
– Do wtorku mieliśmy przesłać ankiety do ministerstwa – mówi Jerzy Kaczmarek, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 5. – W szkole jest 8 dzieci, których jedno z rodziców pracuje za granicą i jedno, którego oboje rodzice są za granicą.
Pojedyncze są przypadki, że rodzice zabierają dzieci i wyjeżdżają całą rodziną na Wyspy.
– Kiedyś było więcej takich wyjazdów z dziećmi – zauważył dyrektor. – W tym roku był tylko jeden.
– U nas nie ma takiego problemu. W ankiecie wpisaliśmy zaledwie troje, których jedno z rodziców pracuje za granicą – informuje Anna Krauzowicz, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 13. – Chyba kryzys sprawił, że teraz nie wyjeżdżają tak, jak kilka lat temu.
Podobne zjawisko obserwują nauczyciele w Szkole Podstawowej nr 9.
– Mamy troje uczniów, których ojcowie pracują za granicą – mówi Aneta Karbownik, wicedyrektorka. – W tym roku nie ma rodzinnych wyjazdów, ale w poprzednich latach było od 2 do 3 rocznie.
Jedną pełną eurosierotę znalazł w Gimnazjum nr 2 Grzegorz Hanke.
– Wychowuje ją babcia, ale dziecko bardzo dobrze się sprawuje – wyjaśnia dyrektor. – Mamy też 14 dzieci, których jedno z rodziców wyjechało. Nie ma to wpływu na ich oceny czy nieobecności w szkole, poza incydentalnymi przypadkami.
W tym roku dwóch jego uczniów wyjedzie z rodzicami za granicę i nie wróci we wrześniu do szkoły. Rocznie jest ich od 2 do 3.
W Szkole Podstawowej nr 14 mają 9 eurosierot. Dwoje jest w Szkole Podstawowej nr 8.
– Rocznie szkołę opuszcza od 3 do 5 uczniów, których rodzice zabierają, wyjeżdżając do pracy za granicę. W tym roku ubędzie nam z tego powodu 3 uczniów – mówi Bożena Włodarczyk, dyrektorka SP nr 8. – W zeszłym roku uczeń wrócił z zagranicy po
3 latach pobytu tam z rodzicami. Przeszed
ł egzamin klasyfikacyjny i chodzi do naszej szkoły.
Co roku ze Szkoły Podstawowej nr 1 znika od 3 do 5 uczniów, bo ich rodzice jadą za chlebem do Anglii, Szkocji lub Irlandii.
– Pod opieką matek jest aktualnie sześcioro dzieci – wylicza Anna Berlak, pedagog w Szkole Podstawowej nr 1. – Tatusiowie są za granicą, ale nie ma to wpływu na naukę i zachowanie dzieci. To nie jest tajemnicą, że część tych rodzin się rozpada, a dzieci to bardzo przeżywają i cierpią z tego powodu.