ad

Za pośrednictwem "Życia Pabianic" ochroniarze z ZOM-u odnaleźli pabianiczankę, spotkali się z nią i serdecznie podziękowali. Wręczyli jej ogromny kosz ze słodyczami.

– To było bardzo mile, ale nie zrobiłam nic nadzwyczajnego - uważa 36-letnia kobieta. - Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji. Zareagowałam instynktownie. Wystukałam w aparacie 112 i z telefonem przy uchu wbiegłam do budynku. Zaalarmowałam też ochroniarza w dyżurce.

Straż pożarna przyjechałą błyskawicznie. Przy pomocy drabiny mechanicznej strażacy wspięli się na wysokość płonącego poddasza (pisaliśmy o tym TUTAJ)

- Paliło się w pomieszczeniu biurowym - poinformował dyżurny straży pożarnej. - Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń.

– Byłam pod wrażeniem ich profesjonalizmu. Najbardziej bałam się o tego mężczyznę, który w środku budynku był sam - dodaje pani Małgorzata.

Oprócz słów uznania od mężczyzn z ZOM-u, dla pani Małgorzaty Szynki szczególnie ważne są słowa jej 12-letniej córki, która stwierdziła: „Mamo, dla mnie jesteś bohaterką”.

30 września mama z córką jechała samochodem ulicą Piotra Skargi w stronę ulicy Nawrockiego.

– Kątem oka zauważyłam dym na dachu kamienicy - opowiada pani Małgorzata. – Zawróciłam. Córce kazałam zostać w aucie, a sama pobiegłam do budynku. Po drodze wybierałam numer alarmowy.

– W firmie byli pracownicy, ale nikogo na poddaszu, a tam właśnie wybuchł pożar - opowiada Piotr Ledzion z ZOM-u. – Nikt tego nie widział, nie czuł dymu. Nie chcę myśleć, co by było, gdyby zajął się drewniany strop budynku.

Przyczyną pożaru było prawdopodobnie zaprószenie ognia.

Przeczytaj też: Paliło się w ZOM przy ul. Piotra Skargi 22. Kobieta zaalarmowała ochroniarzy.