To był nie tylko niebywały widok, ale również niesamowity huk maszyn. Do tego motocykliści co jakiś czas włączali sygnały dźwiękowe lub mocniej gazowali, co sprawiało, że paradę słychać było na odległość kilkuset metrów. Korowód motocykli mógł liczyć na węższych ulicach nawet kilometr.

Motocykliści wyruszyli sprzed hotelu „Włókniarz”. Jechali najpierw ul. Kilińskiego, dalej ulicami: Orlą, Wiejską, Łaską, Zamkową, Warszawską, Rzgowską, Myśliwską, 20-go stycznia, Grota Roweckiego i wrócili Kilińskiego.

Jechały motocykle i samochody zabytkowe. Niektórzy przebrani byli w stroje milicyjne, bo paradę zorganizował Klub Knight Riders, który zrzesza służby mundurowe z całej Polski (strażaków, żołnierzy, policjantów). Mogli dołączyć wszyscy, dlatego przyjechało wielu pasjonatów motocykli z różnych klubów z całej Polski.

Sławomir Kolejwa, Jurek Stasiak i Adam Brzeń z Klubu Duchy Wiatru przyjechali z Łodzi, Łęczycy i Ozorkowa. Nie przeszkadzał im upał.

- Mamy przy motorach zrobione coś takiego specjalnego, co kieruje wiatr w naszą stronę. Jak się jedzie jest więc naturalna klima – mówił Jurek.

Zdecydowanie dominowali panowie. Było jednak kilka pań. Katarzyna Matczak przyjechała z mężem z Łodzi. Należą do Klub Number One, najstarszego w Łodzi. Motocykl zrobili samodzielnie. To tak zwana trajka, czyli składak motoru z samochodem. Pracowali nad nim i dopieszczali wszystkie szczegóły przez trzy lata. Teraz jeżdżą nim po świecie.

- W tym motocyklu nie ma nic z przypadku. Wszystko jest dopasowane i odpowiednio dobrane. Będzie nam służył długie lata – mówi Katarzyna.

Wśród maszyn, które można było podziwiać dominowały turystyczne i choppery. Były marki takie jak: Indian, Harley, Yamaha i Honda. Panowie chętnie chwalili się swoimi maszynami.

- Mój waży 380 kilogramów. To rocznik 2005, niezawodny, przeznaczony do spokojnej turystycznej jazdy. To Honda, pojemność 1.300 centymetrów sześciennych – opowiada „Rambo”, wiceprezes Klubu Knight Riders.

W Pabianicach odbywa się trzydniowy zlot motocyklistów.