ad

Paweł Wdówik, wiceminister rodziny i polityki społecznej, po wizycie w Pabianickim Centrum Medycznym, gdzie zainaugurował ważny program (pisaliśmy o tym TUTAJ) „zajrzał” do Warsztatu Terapii Zajęciowej. Zwiedzał tam sale i rozmawiał z podopiecznymi. Uczetnicy WTZ chętnie pokazywali mu wykonane przez siebie prace.

Był też czas na zadawanie pytań i rozmowę. "Diamenty" bez oporów dopytywały wiceministra o te ważne i mniej istotne sprawy.

- Jak długo ma pan tego psa? – padło pierwsze pytanie.

Nie mogło nie paść. Minister Wdówik jest niewidomy. Jego przewodnikiem jest czarny labrador. Wabi się Regent i spokojnie prowadził swojego pana przez szpitalne korytarze.

– Mam go od 4 lat. To mój pierwszy pies wyszkolony na przewodnika niewidomych przez polskich szkoleniowców. Poprzednio miałem Pegi i Ralstona - psy szkolone w Stanach Zjednoczonych.

- Jak długo pracuje pan w rządzie? - padło kolejne.

- Od stycznia 2020 roku – odpowiedział Paweł Wdówik.

- A ile Pan zarabia?

- To jest poważne pytanie, ale publiczne - dodał wiceminister. - Każdy może sprawdzić, ile zarabiam. Gdy przyszedłem do pracy jako minister, to zarabiałem mniej niż na uniwersytecie, bo 7.000 zł. To oczywiście dużo pieniędzy, ale okazało się, że minister, który odpowiada za kraj, zarabia jednak dosyć mało. Potem była podwyżka, bardzo krytykowana przez opozycję. Teraz zarabiam 12.000 zł. Normalnie powiedziałbym, że to jest bardzo dużo, ale ponieważ mam czworo dzieci, które wszystko zjadają, to ciągle mi się wydaje, że nie mam pieniędzy.

- Czy Pan widuje się z prezydentem Polski?

- Kilka razy się spotkaliśmy. Jednak o wiele częściej spotykam się i rozmawiam z prezydentową – panią Agatą. Mam nawet do niej komórkę. Dzwonię i mówię dzień dobry… ona pyta, co tam słychać. Jak teraz będę z nią rozmawiał, to wspomnę, że byłem w Pabianicach.

- Niech Pan powie, żeby pan prezydent do nas przyjechał… - dodał inny uczestnik warsztatów.

- Spróbujemy to załatwić - odpowiedział z uśmiechem wiceminister.

Kolejne pytanie po prostu nie mogło nie paść.

- Panie ministrze, ja bym prosił Pana, żeby pan Mackiewicz poprawił komunikację w mieście.

Do rozmowy włączył się obecny na sali prezydent Pabianic.

- To z tego powodu Pan jechał do nas trochę dłużej. Mamy na głównej ulicy straszne rozkopy – tłumaczył się Grzegorz Mackiewicz.

- Jak ja jeżdżę komunikacją w Warszawie, to też mam poczucie, że prezydent się w ogóle o miasto nie troszczy. Wiem jednak, że to nie jest prawda, w tej chwili jest bardzo dużo korków, brakuje też kierowców – tłumaczył wiceminister. - W Warszawie zostały z tego powodu zamknięte trzy linie autobusowe. Nie znam długo pana prezydenta Pabianic, poznałem go raptem dwie godziny temu, ale sprawia wrażenie człowieka, który chce zrobić dobre rzeczy. Dajmy mu szansę.

- Czy będzie fundacja wspomagająca niewidomych? - padło kolejne pytanie.

- Możemy się umówić, że prześlę do pani kierownik adresy kilku fundacji i może któraś będzie w stanie panu pomóc – szybko odpowiedział wiceminister.

Ważny temat poruszył pan Darek, jeden z młodszych podopiecznych warsztatów.

- Jak gdzieś jadę z mamą, nawet do lekarza, to się ludzie ze mnie śmieją, bo nie umiem pisać ani czytać - zwierzył się młody mężczyzna.

- Mam nadzieję, że to się w tym kraju zmieni – odpowiedział Wdówik. - Trzeba wielu lat, żeby ludzie się nauczyli, że każdy może być niepełnosprawny, że niepełnosprawny jest normalnym człowiekiem, tak samo ważnym i ma prawo żyć i robić rzeczy po swojemu. Ja pana wspieram, jeżeli będzie pan chciał, to proszę powiedzieć, żeby pani kierowniczka do mnie napisała albo zadzwoniła, ja nawet z panem chętnie porozmawiam przez telefon.

- Dlaczego w szpitalach jest mało lekarzy, a niektórzy wyjeżdżają za granicę - padło z sali.

- Przez wiele lat kształciliśmy za mało lekarzy, trudno było dostać się na ten kierunek. A wyjeżdżają, bo za granicą zarabiają o wiele więcej. Ja to rozumiem, ale lekarz to taki specyficzny zawód, to trochę jak powołanie. Oni muszą pamiętać o tym, że służą ludziom. Mam nadzieję, że to zacznie się zmieniać… Mam nadzieję, że młodzi lekarze będą pamiętali, że są też potrzebni w Polsce, zwłaszcza, że u nas zarabia się coraz więcej. I lekarze mają zupełnie niezłe pensje.

- Idę do lekarza na usg i nie wiem, czy w ogóle jakiś lekarz mnie przyjmie, takiego niesprawnego człowieka? - zapytał mężczyzna.

- A dlaczego pan się tego obawia – „odbił” pytanie wiceminister.

- Bo jak u nas nie ma lekarzy? - dodał uczestnik warsztatów.

- Ale tutaj są lekarze, na pewno pana przyjmą.

Pytania, które nie wybrzmiały z powodu braku czasu, zostały spisane i wysłane do kancelarii. Na koniec spotkania zebrani na sali podopieczni WTZ wystąpili dla wiceministra i poddali go testowi. Wkładali do pudełeczka swoje prace, a minister je rozpoznawał. Zrobił to bezbłędnie.  Dostał też ogromny diament. Dlaczego akurat taki kamień szlachetny?

- Bo pracujemy z diamentami, sami nimi jesteśmy, codziennie je szlifujemy, pracujemy, staramy się… - odpowiedzieli chórem na zadane pytanie podopieczni.