Wciąż nie ma w ratuszu prezydenta Zbigniewa Dychty. Powód? Jest chory. Ma zapalenie płuc i... leży w naszym szpitalu.

- Miałem kaszel i byłem chory, ale i tak uciekałem z domu do urzędu - opowiada prezydent. - Doktor Dobros mnie strasznie skrzyczał i zabrał do szpitala. Teraz leżę tu taki zamknięty i samiutki.

Prezydent jest w szpitalu od czwartku. Paskudny kaszel ma od grudnia, ale dotychczas nie przejmował się nim. Nie wiadomo, kiedy zostanie wypisany.

- Boję się nawet zapytać, kiedy mnie wypuszczą - przyznaje między atakami kaszlu. 

Humor go jednak nie opuszcza.

- Przy okazji zrobię tutaj kontrolę wewnętrzną - zapowiada.