- Taka data została ustalona przez komisarza wyborczego - informuje Grażyna Majerowska – Dudek, dyrektor łódzkiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego.
Podpisy za odwołaniem prezydenta i Rady Miejskiej członkowie Społecznego Komitetu Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej zbierali od 27 lipca. Na czele protestujących stanął przewodniczący komitetu – Ryszard Tkacz. Codziennie od 10.00 do 18.00 (oprócz weekendów) prosili o głosy w kilku  punktach referendalnych, m.in. przy: biurze poselskim posła Marka Matuszewskiego (Traugutta 2), przed Centrum Handlowym Echo (Zamkowa 31), przy targowisku na Bugaju i przy postoju taksówek (dworzec PKP). Aby zdobyć głosy, inicjatorzy referendum pukali też do mieszkań pabianiczan.
Nie obyło się bez kontrowersji. W trakcie zbierania podpisów pojawiły się oskarżenia, że ludzie, którzy je zbierają, niedokładnie informują, o co chodzi. Najpierw pytali lokatora, czy chce podpisać się pod listą dotyczącą obniżenia cen za wodę i ścieki. Dana osoba podpisywała, po czym dowiadywała się, że właśnie zagłosowała nad odwołaniem prezydenta i RM.
- Osoby zbierające podpisy były poinstruowane, jak mają to robić. Poza tym dany człowiek powinien przeczytać, co podpisuje. Na liście była dokładna informacja – odpierał zarzuty Tkacz.
Inicjatorzy zebrali wymaganą ilość podpisów w odpowiednim czasie. Ale znów pojawił się problem. Łódzka delegatura Krajowego Biura Wyborczego stwierdziła ponad 800 uchybień w podpisach mieszkańców. Błędy dotyczyły braków numerów peseli lub nieścisłości w tych numerach (podawanie numerów telefonów lub numerów dowodów zamiast peseli), braków adresów, pomyłek w adresach i błędnych numerów mieszkań. Część podpisów pochodziła też od osób, które nie są mieszkańcami Pabianic. Członkowie Społecznego Komitetu Członków Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej do godziny 16.15 w poniedziałek (19 października) mieli czas na ich zweryfikowanie i odesłanie do Łodzi. Udało im się.
Aby referendum było ważne, musi zagłosować co najmniej 3/5 liczby osób biorących udział w wyborze odwoływanego organu w ostatnich wyborach samorządowych. Pod uwagę brane są karty ważne wyjęte z urny. W drugiej turze wyborów na prezydenta, 26 listopada 2006 r., głosowało około 17.200 pabianiczan. Ważnych głosów oddano 17.000. 3/5 z tej sumy to 10.200. Wynik referendum jest rozstrzygający, gdy za odwołaniem prezydenta i Rady Miejskiej oddanych zostanie więcej niż połowa ważnych głosów.
Kto płaci za organizację referendum?
Z budżetu państwa, poprzez Krajowe Biuro Wyborcze, finansowane są działania komisarza wyborczego, który m.in. bada wiarygodność podpisów osób popierających referendum i sprawdza poprawność wyników głosowania. Komisarz wyborczy zarządza również drukowanie na koszt państwa kart do głosowania. Pozostałe koszta referendum pokrywa samorząd.
- Opłata za referendum może sięgnąć około 100.000 złotych – podaje nieoficjalnie Adam Marczak, sekretarz miasta.
Ostateczne informacje o organizacji referendum w Pabianicach będą znane dziś (wtorek, 27 października) po godz. 12.00.

Przypomnijmy: powodem przygotowywania referendum jest – zdaniem protestujących – zlekceważenie postulatów Społecznego Komitetu Członków Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej i wspólnot mieszkaniowych. Chodziło o obniżenie opłat za ogrzewanie mieszkań, ciepłą wodę doprowadzaną do bloków i usuwanie ścieków.