Od miesiąca w Pabianicach zbierane są podpisy w sprawie referendum. Ma ono usunąć prezydenta Pabianic i Radę Miejską. Jest to pomysł Społecznego Komitetu Pabianickiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Na czele protestujących stoi Ryszard Tkacz. Codziennie (oprócz weekendów) w punktach referendalnych przy: biurze poselskim posła Marka Matuszewskiego (Traugutta 2), przed supermarketem Piotr i Paweł (Zamkowa 31), przy targowisku na Bugaju i przy postoju taksówek (dworzec PKP) od godziny 10.00 do 17.00 (18.00) zbierane są podpisy mieszkańców.
- Na razie mamy około 2 tysięcy – wylicza Ryszard Tkacz.
Brakuje jeszcze 4 tysięcy podpisów, bo żeby doszło do referendum, jego organizatorzy muszą mieć poparcie 10 procent mieszkańców, a liczba pabianiczan uprawnionych do głosowania to 58.054. Tkacz na zebranie podpisów ma 60 dni od daty zgłoszenia prezydentowi i Radzie Miasta inicjatywy zorganizowania referendum. Powiadamia również komisarza wyborczego.
- Termin mija 27 września – informuje przewodniczący. – Liczymy, że uda nam się tego dokonać, bo dziennie zbieramy od 100 do 300 podpisów. Szacujemy, że będzie ich więcej, bo przecież wielu pabianiczan przebywa teraz na urlopach.
Jeśli komitetowi uda się zebrać wymaganą ilość podpisów, przesyła wniosek wraz z podpisami do komisarza wyborczego. Ten sprawdza sposób zbierania głosów, ich wiarygodność. Gdy stwierdzi, że wniosek mieszkańców i podpisy są ważne, w ciągu 30 dni od ich złożenia wydaje postanowienie o przeprowadzeniu referendum. Następnie ma kolejnych 50 dni na wyznaczenie terminu referendum.
Aby referendum było ważne, musi zagłosować co najmniej 3/5 liczby osób biorących udział w ostatnich wyborach samorządowych. W wyborach w listopadzie 2006 roku głosowało 38,12 procenta mieszkańców miasta (uprawnionych do głosowania było 59.337). Wynik referendum jest rozstrzygający, gdy za odwołaniem prezydenta i Rady Miasta oddanych zostanie więcej niż połowa ważnych głosów.
Pojawiły się oskarżenia, że ludzie, którzy zbierają podpisy chodząc po mieszkaniach, niedokładnie informują, o co chodzi. Najpierw pytają lokatora, czy ten chce podpisać się pod listą dotyczącą obniżenia cen za wodę i ścieki. Dana osoba podpisuje, po czym dowiaduje się, że właśnie zagłosowała nad odwołaniem prezydenta i RM.
- Osoby zbierające podpisy są poinstruowane, jak mają to robić. Poza tym dany człowiek powinien przeczytać, co podpisuje. Na liście jest dokładna informacja – odpiera zarzuty Tkacz.
Widnieje tam: „Lista osób popierających zorganizowanie referendum w sprawie odwołania Prezydenta i Rady Miasta Pabianic”. Na liście umieszczono pytania: „Czy jesteś za odwołaniem Prezydenta Miasta Pabianic?” oraz „Czy jesteś za odwołaniem Rady Miasta Pabianic?”. Odpowiedzieć można „tak” lub „nie”.
Kto płaci za organizację referendum?
Z budżetu państwa, poprzez Krajowe Biuro Wyborcze, finansowane są działania komisarza wyborczego, który m.in. bada wiarygodność podpisów osób popierających referendum i sprawdza poprawność wyników głosowania. Komisarz wyborczy zarządza również drukowanie na koszt państwa kart do głosowania. Przeciętnie jest to kwota 2-3 tysięcy zł. Jeśli w wyniku referendum prezydent i Rada Miasta zostaną rozwiązane i nie zostanie wniesiony żaden protest wyborczy, dojdzie do wyborów przedterminowych, więc opłaty za ich zrealizowanie będą takie, jak przy zwykłych wyborach (opłacenie osób zasiadających w komisjach wyborczych, itp.). Jeżeli zostanie wniesiony protest wyborczy, wyborów przedterminowych nie zarządza się do czasu rozstrzygnięcia sprawy. Protest może wnieść każdy uprawniony do głosowania mieszkaniec. Kadencja organów jednostek samorządu terytorialnego wybranych w tych wyborach kończy się z dniem zakończenia kadencji w wyborach zarządzonych dla wszystkich rad danego poziomu.
- Do tej pory wydaliśmy 390 złotych i 40 groszy – pokazuje rachunek Ryszard Tkacz. - Na sumę tę składa się głównie koszt ogłoszenia w gazecie.
Przypomnijmy: chęć odwołania prezydenta Pabianic i RM powstała po podwyżkach stawek opłat za wodę i odprowadzanie ścieków.
- Prezydent mógł zapobiec tak wysokim podwyżkom – poszukać sponsorów, wypuścić obligacje zakładów energetycznych, wystąpić o dofinansowanie dla najbiedniejszych mieszkańców – proponuje Tkacz. - Chciałbym prezydenta, który działałby w imieniu wszystkich mieszkańców Pabianic – i tych biednych i tych bogatych. Wytknięcie nieudolności prezydentowi nazywane jest walką polityczną. Dla biednych ludzi nie jest to walka polityczna, ale walka o przeżycie.
Tłumaczenie, że to przez Grupową Oczyszczalnię Ścieków są takie podwyżki, są dla niego nieprawdą.
- GOŚ dał 15 groszy podwyżki. Za resztę odpowiada ZWiK – tłumaczy. - W skutek niekorzystnego deficytu zamiany euro na złotówki, zabrakło pieniędzy unijnych. Policzono ile brakuje i obciążono tym mieszkańców.
- Różnice kursowe to zupełnie inny temat – odpiera zarzuty Rafał Kunka, prezes Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. - Koszty realizacji Funduszu Spójności tylko pośrednio wpłynęły na ceny. Jest wiele czynników, które złożyły się na tę podwyżkę, między innymi wzrost o 50 procent cen za energię elektryczną.