Kiedy podjęła Pani decyzję o odejściu z Sejmu?

- Ta decyzja rodziła się dwa lata. Czułam ogromne rozczarowanie, obserwując wojnę między Platformą i PiS-em. Nie było i nie ma wspólnego działania dla Polski, jest tylko nienawiść.

Zawsze między ugrupowaniami politycznymi toczyła się walka. Nie powinno to Pani dziwić.

- Gdy 10 lat temu weszłam do Sejmu, od razu były pierwsze rozczarowania. Bo to, co widzimy w telewizji, nie ma nic wspólnego z pracą w parlamencie. Ale przyzwyczaiłam się. Dużo pracowałam dla dobra naszego miasta i powiatu. Ściągałam pieniądze, gdy prezydentem był Paweł Winiarski, a starostą Grzegorz Janczak. Oczywiście, to trzeba przyznać, że pod czujnym okiem Leszka Malińskiego. Skupiłam się na otwieraniu drzwi do kolejnych ministerstw.

Opozycja zaraz powie, że nic Pani wielkiego nie zrobiła. Będą mówić tylko o swoich sukcesach.

- Długo walczyłam o lokalizację, gdy powstawał holding, do którego weszły Polfy Pabianice i Warszawa. Wtedy siedziba holdingu była w Pabianicach, więc podatki spływały do miasta. Były dodatkowe miejsca pracy. Gdy do władzy doszedł PiS, siedzibę holdingu od razu przeniesiono do Warszawy. Zdobywałam pieniądze na pabianickie drogi, szkoły, opiekę społeczną.

Dlaczego właśnie teraz Pani rezygnuje?

- Tragedia z 10 kwietnia dała nadzieję, że ta nienawiść między Platformą a PiS-em być może zniknie. Ale spokój był tak długo, póki kwiaty na grobach nie zwiędły. Nie da się pracować w takiej atmosferze. Nie chcę w czymś takim uczestniczyć.

Może narodziny dziecka miały na Panią taki wpływ? Czy to instynkt macierzyński?

- Dziecko idzie do przedszkola, więc nie będę spędzała czasu tylko w domu na jego wychowywaniu. Ale prawda jest taka, że dziecko potrzebuje zjeść rano śniadanie o tej samej porze, a wieczorem mieć matkę w domu.

Nie chce być Pani matką, którą dziecko na dobranoc ogląda w telewizji?

- Nie chcę. Jak wygląda praca w Sejmie? To godziny spędzone na siedzeniu na komisjach, niekończące się dyskusje i rozmowy, z których nic nie wynika. Szkoda na to mojego czasu. Polityk często wraca do domu o drugiej w nocy po spotkaniach, rozmowach czy dyskusjach. Ja nie chcę tak wychowywać dziecka i tak żyć. Zwłaszcza, że przy obecnej nienawiści między politykami nie ma konstruktywnej pracy dla Polski. To marnowanie czasu.

Jak większość młodych matek Anita Blochowiak będzie pracować w zwykłej firmie?

- Przed wejściem do polityki pracowałam w prywatnej firmie, firmie finansowej i spółce. Wiem, jak wygląda praca poza budżetowymi zakładami, poza Sejmem. Mam kolegów w Sejmie, którzy są w nim od 30 lat i nic innego robić nie potrafią. Ja nie boję się wyjścia z tego środowiska.

Wraca Pani do Pabianic?

- Nigdy z nich tak naprawdę nie wyjechałam. Przyjeżdżam na weekendy. Może teraz się odwróci i będę więcej w Pabianicach, a do Warszawy tylko będę dojeżdżać do pracy.

Szczerze: Odchodzę z polityki, bo...

…nie podoba mi się to, co dzieje się w Sejmie.