24-letnia Marzena K. leżała w parku Wolności. Obok niej stał 5-letni chłopczyk. Było to w niedzielę późnym wieczorem. Na Strzelnicę pojechał patrol policji. Funkcjonariusze zajęli się zapłakanym i zmarzniętym chłopczykiem. Powiedział funkcjonariuszom, że ma na imię Wiktorek. Udało się dobudzić matkę.
Matkę i synka policjanci zawieźli do domu. Otworzył im dziadek chłopczyka. Przyjął dziecko. Powiedział, że się nim zaopiekuje. Matki nie chciał widzieć w domu. Kobieta trzeźwiała w policyjnej izbie zatrzymań.
W piątek wieczorem policjanci przez kilka godzin szukali 4-letniej Natalki. Najpierw znaleźli jej matkę, 56-letnią Iwonę B. Kobieta wyszła do miasta z dzieckiem i po drodze je "zgubiła”.
– O zaginięciu dziecka powiadomił nas ojciec - mówi Joanna Szczęsna z policji. – O godzinie 19.00 mężczyzna wrócił z pracy i nie zastał w domu ani matki, ani dziecka.
Matkę Natalki znaleziono szybko. Iwona B. z koleżanką stały na rogu ulic Kolbego i Kościuszki. Były pijane i zdziwione, że dziecka z nimi nie ma. Iwona B. miała prawie 3 prom. alkoholu w organizmie, ale zdołała opowiedzieć, gdzie była i co robiła.
– Wraz z koleżanką piły alkohol w mieszkaniu znajomej – mówi policjantka. – Funkcjonariusze pojechali do tego domu. Natalkę znaleźli w mieszkaniu Sabiny M.
Kobieta przypadkiem weszła do sąsiadki, u której była libacja.
– Widząc, co się święci, zajęła się dzieckiem – dodaje Szczęsna.
Dziewczynka wróciła do taty. Iwona B. trafiła do izby zatrzymań, gdzie wytrzeźwiała.