Artystkę odwiedziliśmy w pracowni.

Czym dla Pani jest tytuł „Ikony Kultury Pabianic”?

- To wielkie wyróżnienie i honor. Zaszczytny tytuł jest docenieniem mojej pracy artystycznej, trwającej przez 45 lat i co jest ważne, docenienie przez pabianicką społeczność. To uhonorowanie mojego wkładu w kształtowanie estetyki polskiego wzornictwa przemysłowego w zakresie tekstyliów dla domu, czyli tkanin, które zdobiły nasze wnętrza. Jest to duma z dobrze wybranej artystycznej drogi, na której malarstwo i wzornictwo były współistniejącymi dziedzinami sztuki uprawianymi na równych prawach.

Mała Marysia lubiła malować?

- Bardzo. Pamiętam swoje pachnące kredki i farby, które z Francji przysyłał wujek. Miałam starszego o sześć lat brata Janusza, który przetarł mi szlaki artystyczne. Przygotował mnie do egzaminów do Liceum Sztuk Plastycznych w Łodzi, które zresztą sam skończył. Dostałam się tam mając 14 lat, bo o rok wcześniej zaczęłam edukację. Przez pięć lat, codziennie, odbywałam swoje bogate w doznania podróże tramwajem 41, by dotrzeć na ul. Próchnika. Liceum dało mi silne podstawy do uprawiania zawodu projektanta i artysty plastyka. Do Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych, która w roku 1996 została przemianowana na Akademię Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego, dostałam się za pierwszym razem. W tamtych czasach było to niełatwą rzeczą. Pierwszy rok studiów na tej uczelni ukończył również mój brat.

Rodzice też byli uzdolnieni artystycznie?

- Mama miała zdolności manualne. Kreatywna w szyciu, robieniu na drutach i szydełku. Tata bardzo kochał przyrodę. Był człowiekiem lasu i ogrodu. Całe życie sadził i pielęgnował krzewy róż, plantacje truskawek…. Można powiedzieć, że przekazał mi miłość do natury, w której do dziś znajduję inspirację dla swoich obrazów. Wychowałam się w „malinowym chruśniaku” w otoczeniu ogrodów i zwierząt.

Kiedy zatem pojawiła się miłość do projektowania?

- Po drugim roku studiów trzeba było wybrać kierunek. Zdecydowałam się na projektowanie tkanin drukowanych, pracownię dywanu i gobelinu oraz malarstwo. Dyplomy zdobywałam pod okiem wywodzącego się z Pabianic znanego malarza prof. Lecha Kunki, malarki i projektantki, hrabiny prof. Teresy Tyszkiewicz oraz u wybitnego artysty prof. Stefana Starczewskiego.

Klub studencki Kalefaktor 41 przy ul. Lutomierskiej, znany w latach 70. Było to wyjątkowe dla Pani miejsce?

- Był niesamowitym tworem, traktowanym bardzo poważnie. Bywali tam ludzie z Politechniki czy Uniwersytetu. To tam, w 1975 roku, miałam swoją pierwszą wystawę rysunku i malarstwa. W Kalefaktorze odbywały się imprezy, koncerty, zabawy, choinki dla dzieci. Zajmowałam się ich oprawą plastyczną, ręcznie pisałam plakaty, robiłam dekoracje... Stare dzieje, ale bardzo fajne.

Czy po obronie pracy magisterskiej łatwo było artystce znaleźć pracę?

- Miałam wiele propozycji pracy. Fabryk tkanin było wiele w tamtych czasach, więc i nas, projektantów było wielu. Gdy byłam na trzecim roku studiów, Zakłady Przemysłu Jedwabniczego Wistil w Kaliszu przyznały mi stypendium. Po obronie pracy magisterskiej projektowałam dla nich tkaniny odzieżowe oraz firany i galanterię stołową aż do 2005 roku. Równolegle byłam zatrudniona jako projektant w PZPB Pamotex, gdzie pracowałam 21 lat, do 2001 roku, prawie do jego upadłości.

Jak wspomina Pani te czasy?

- Była to długa, pełna pasji, nowych wyzwań i determinacji droga twórczości przemysłowej. Byłam w Pamotexie jedną z trzech projektantek. Wymyślałam wzory na tkaniny bawełniane pościelowe, dekoracyjne, bieliźniane i odzieżowe, dedykowane klientom krajowym i zagranicznym. Do moich obowiązków należały również wszelkie działania wystawiennicze, dekoracje w sklepach firmowych oraz stoisk na niezliczonych targach branżowych w kraju i za granicą. Ubolewam bardzo, że po Pamotex nic nie zostało, nawet izba pamięci. Mieliśmy doskonałej jakości tkaniny, które spotykam do dziś i nie mają godnego następstwa. Gdziekolwiek jechałam w Polskę, na balkonach widziałam pościel z zaprojektowanym przeze mnie wzorem, moje firanki i lambrekiny w oknach, tudzież na półkach sklepowych tkaniny według moich projektów. Było to dla mnie swoiste badanie rynku.

I w tym zawodowym pędzie miała Pani jeszcze czas, żeby malować obrazy?

- Oczywiście. Malarstwo istniało równolegle. Było nie tylko uzupełnieniem projektowania, ale też jego udoskonalaniem. Dawniej dbano o rozwój artystyczny projektantów. Poza kontaktem ze sztuką projektowo-wzorniczą, raz w roku, w ramach tzw. urlopu twórczego, wysyłano nas na plenery malarskie. Na poplenerowych wystawach malarstwa byłam też wielokrotną laureatką nagród i wyróżnień.

Co działo się w Pani życiu zawodowym po upadku Pamotexu?

- W 2001 roku rozpoczęłam współpracę ze Zwoltexem w Zduńskiej Woli. Przyznam, że zostałam tam rzucona na głębokie wody. Musiałam zgłębić temat techniki produkcji żakardów i tkaniny frotte, ale też przestawić się na projektowanie komputerowe. Projektowałam ręczniki, koce, ściereczki kuchenne, żakardowe obrusy oraz stoiska, na których prezentowane były ww. wyroby, po czym wykonywałam etalaż, czyli autorską ekspozycję produktów. Zostałam kierownikiem działu wzornictwa, miałam nadzór nad procesem produkcyjnym swoich autorskich projektów, wpływ na ich finalny wygląd, aby móc cieszyć się produktem, który spełniał moje oczekiwania. Produkty Zwoltexu wystawiane były na prestiżowych targach Heimtextil we Frankfurcie, przy udziale około 3.800 wystawców. Znajdowały uznanie wśród odbiorców i poważnych handlowych partnerów zagranicznych i krajowych.

Moją 42-letnią twórczość przemysłową zakończyła w 2020 roku pandemia. Nie znaczy to jednak, że przestałam obserwować obowiązujące w niej trendy. Miłość do wzornictwa i tkanin pozostanie mi na wieki wieków... Nadal jestem na bieżąco z panującymi trendami.

Jak bardzo zmienił się na przestrzeni lat sposób projektowania wzorów tkanin?

- Dawniej robiło się to ręcznie. Na przykład projekt firanki o wymiarach 3 x 2,5 m był wykonywany w skali 1:1. Dobrze, że mam dużo miejsca w domu, bo większość pracy musiałam wykonywać na kolanach, nad wielką płachtą kalki. Projektowanie wzorów na tkaniny drukowane wymagało bardzo dobrego warsztatu i ciągle nowych, ciekawych pomysłów. Nie można było sobie pozwolić na fuszerkę. Błąd oznaczał rozpoczynanie pracy od nowa. Każdy szczegół i etap trzeba było dokładnie przewidzieć i kompozycyjnie rozplanować na etapie raportowania. Oczywiście zaznałam również nowoczesnego sposobu projektowania, bo z początkiem XXI wieku weszły programy komputerowe. Było na pewno łatwiej. Niestety, wzornictwo przez to zubożało. Nie mogłam patrzeć na wzory pościelowe, nieprofesjonalne i brzydkie. Nie było pięknych, malarskich kwiatów i autorskich, niepowtarzalnych motywów, które wychodziły spod ręki artysty. Teraz wzornictwo jest ciekawsze, ale jakość tkanin zła.

Nie samą pracą człowiek żyje…

- W latach 2001-2020, w ramach współpracy z ZHP, prowadziłam warsztaty z dziećmi niepełnosprawnymi. To była dla mnie kolejna lekcja życia. Przepracowałam z nimi wiele godzin w ośrodkach harcerskich na terenie całej Polski. Głównie w Załęczu Wielkim koło Wielunia. Codziennie widziałam, jak dzieci o różnym stopniu i rodzajach upośledzenia pokonywały swoje bariery. To było niezwykłe. Warto było coś takiego przeżyć, by docenić wiele…

Po zakończeniu projektowania tkanin czym Pani się zajmuje?

- Otrzymałam stypendium zusowskie, ale od pasji się nie odpoczywa i sztukę uprawia się do końca…. Ze zdwojoną siłą zajęłam się malarstwem i rysunkiem. Zaczęłam na nowo odkrywać i uwieczniać na rycinach i akwarelach pabianicką starówkę, pokazywać jej specyficzną urodę. Inspiracją są obiekty i zabytki naszego miasta, a także Łodzi oraz miejsca odwiedzane podczas podróży artystycznych. Jestem również związana z klubem MOK Podróż Przez Pabianice.

Szykuje Pani kolejną wystawę. Co na niej zobaczymy?

- Postanowiłam w 2024 roku zorganizować swoje jubileuszowe święto i zaakcentować z rozmachem swoją działalność. Wernisaż wystawy prezentującej mój dorobek artystyczny odbędzie się 20 kwietnia w Muzeum Miasta Pabianic, z którym jestem związana od wielu lat i w nim zaczynałam przygodę ze sztuką jako licealistka.

Zapraszam na to wydarzenie, które pragnę, aby odbyło się w atmosferze dużego artystycznego święta.

Pani marzenia?

- Rozwijać się twórczo, kontynuować przygodę ze sztuką: odkrywać, doświadczać, poznawać, smakować, malować…

Wypowiadać się przy pomocy medium, jakim jest obraz: płótno i papier… Sprzedać dużo obrazów i odbyć wymarzone podróże artystyczne.

Dziękuję za rozmowę.

***

Maria Skrzydłowska-Nowak należy do Związku Polskich Artystów Plastyków i aktywnie uczestniczy w wydarzeniach artystycznych organizowanych przez Okręg Łódzki. Jest projektantką wielokrotnie docenioną i nagrodzoną przez instytucje branżowe oraz klientów krajowych i zagranicznych. Obrazy pabianiczanki znajdują się w zbiorach państwowych i prywatnych w kraju i za granicą. Jest współorganizatorką i komisarzem 20 plenerów malarskich w: Bukowinie Tatrzańskiej, Olsztynku, Smołdzinie, Pobierowie, Limanowej, Szklarskiej Porębie i Załęczu Wielkim oraz kuratorem 20 wystaw poplenerowych w ww. ośrodkach. Na plenerach skupia doskonałych artystów malarzy z całej Polski oraz dba o dobrą promocję sztuki i regionu plenerowego. Pani Maria na swoim koncie ma ponad 50 wystaw zbiorowych i 12 indywidualnych, m.in. w galeriach w Łodzi, Wieluniu, Piotrkowie Trybunalskim, w Warszawie i Krakowie oraz za granicą, a także w Muzeum Miasta Pabianic i Miejskim Ośrodku Kultury. Wielokrotnie prowadziła zajęcia plastyczne z pabianickimi dziećmi.

***

„Ikona Kultury Pabianic” to tytuł nadawany od 2011 roku przez prezydenta miasta osobom, które swoją pracą, talentem i osobowością wzbogacają lokalną kulturę. O tym, kto zostanie kandydatem do prestiżowego grona, decydują instytucje oświatowe, fundacje, stowarzyszenia, organizacje i osoby prywatne.

Na liście znakomitości pabianickich wcześniej znaleźli się:

Ryszard Bińkowski – autor książek

Henryk Debich – dyrygent

Rafał Frankiewicz – rzeźbiarz

Karol Nicze – pianista

Norbert Hans – artysta plastyk

Mirosław Piotrowski – dyrygent

Sławomir Łuczyński – artysta, karykaturzysta

Grzegorz Małolepszy – muzyk

Anna Lewkowska – autorka książek

Krzysztof Urbański – dyrygent

Zenon Porzucek – artysta plastyk

zespół Proletaryat

zespół Tipsy Drivers

Janusz Boniecki – artysta plastyk

Zbigniew Gajzler – reżyser

Alina Szapocznikow – rzeźbiarka