Niespełna pięć miesięcy mija od chwili, gdy weszliśmy po remoncie do Parku Słowackiego. Wiele osób obawiało się, że park zostanie rozkradziony i zdewastowany.

- Najbardziej obawiałem się o toaletę. Nie mam zgłoszeń, żeby tam coś ginęło, albo zostało zniszczone – mówi Pietrzak, naczelnik w Urzędzie Miejskim.

Do parku weszliśmy 9 maja. Od tamtej pory zdarzyły się 3-4 incydenty. Ktoś połamał dach w toalecie typu toy-toy, która stoi przy placu zabaw. Grupa młodych mężczyzn tak długo skakała po zabawce dla dzieci, aż pękła sprężyna.

- To by była droga naprawa, ale producent wymienił nam zabawkę w ramach gwarancji – wyjaśnia. - Ktoś wymontował słupek od strony Gdańskiej, ale wystarczyło go na nowo przykręcić. Kosztów dodatkowych nie ponieśliśmy.

Najwięcej problemów sprawiały dzieci, które skacząc w fontannie, poniszczyły zamontowane tam kawałki piaskowca.

- Zwyczajnie popękały. Ale zniszczeń nie jest dużo. Ktoś pomalował ławkę, ktoś inny nakleił dwie naklejki na lampę. To naprawdę niewiele. Spodziewałem się, że będzie gorzej – wyjaśnia naczelnik.