- Ten rok jest rokiem rodzicielstwa zastępczego. Dlatego zachęcamy mieszkańców Pabianic do prowadzenie rodzinnych domów dziecka lub zostania zawodową rodziną zastępczą – mówi Jarosław Grabowski, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie przy ul. Traugutta.
W powiecie mamy zaledwie 3 zawodowe niespokrewnione rodziny wielodzietne i jedną rodzinę specjalistyczną, która opiekuje się chorym dzieckiem. Mieszczą się one w Dobroniu, pod Pabianicami, w Lutomiersku i jedna jest w Pabianicach. Tymczasem Dom Dziecka w Porszewicach pęka w szwach. Mieszka w nim 100 dzieci.
- One wszystkie czekają na przeniesienie do zawodowej rodziny wielodzietnej – dodaje Grabowski. - W takiej rodzinie może być maksymalnie sześcioro dzieci.
Na prowadzenie zawodowej rodziny umowę-zlecenie podpisuje się ze starostą, który co miesiąc wypłaca od 1.565 do 2.635 zł. Wysokość pensji zależy od ilości dzieci w rodzinie. Na utrzymanie każdego dziecka co miesiąc wpływa jeszcze od 659 do 1.300 zł (zależy od wieku dziecka i jego stanu zdrowia). Dodatkowo na wejście dziecka do rodziny starosta płaci ponad 2 tysiące zł na zakupy potrzebnych mebli, sprzętów i rzeczy do ubrania.
Pieniądze są też na stworzenie rodzinnego domu dziecka. Żeby zostać dyrektorem-wychowawcą trzeba mieć ukończone studia. Pod opieką można mieć od 4 do 8 dzieci.
- Na wyposażenie dziecka dajemy wtedy 2.915 złotych, a potem co miesiąc po 560 złotych. Dodatkowo pokrywamy koszty utrzymania mieszkania lub domu. Płacimy nawet za rozmowy telefoniczne. Maksymalnie 340 złotych miesięcznie – wylicza dyrektor. - Miesięczna pensja dyrektora-wychowawcy zależy od jego kwalifikacji i ilości dzieci. Nawet na leczenie każdego dziecka na przykład u dentysty dajemy dodatkowe pieniądze. To 2.000 złotych rocznie.
Zawodową rodziną zastępczą może zostać osoba samotna lub małżeństwo. Dyrektor rodzinnego domu dziecka może zatrudnić żonę lub męża jako wychowawcę.
- Oczywiście zanim podpiszemy umowę z zainteresowaną osobą, przechodzi ona badania z socjologiem i psychologiem. Musi też przejść kwalifikacyjny kurs – wylicza Grabowski. - Co jakiś czas sprawdzamy, czy rodzina ma się dobrze i czy dzieci są w dobrych rękach. Na razie pomyłek nie mieliśmy.