Był piątek, 4 grudnia 2020 roku. Od tamtej pory rodzina zmarłego nie mogła zorganizować pogrzebu.

– Prokuratura nie daje zgody na wydanie nam zwłok z Zakładu Medycyny Sądowej – żalili się krewni Jana K. – W prokuraturze mówią, że wciąż nie ustalono tożsamości zmarłego, a przecież rodzina go rozpoznała. Jaki był, taki był, ale zmarłemu należy się pochówek i miejsce na cmentarzu.

Początkowo nie ustalono, kim był zmarły. Denat nie miał przy sobie dokumentów. Podejrzewano, że to bezdomny, których sporo koczuje w naszym mieście. Znalezione w ruinach ciało zabezpieczono do dyspozycji Prokuratury Rejonowej (bo natknięto się na nie w miejscu publicznym). Policjanci, którzy zajęli się wyjaśnianiem okoliczności śmierci „bezdomnego”, o pomoc w ustaleniu tożsamości zmarłego poprosili strażników miejskich. Pokazali im zdjęcia, a strażnicy przejrzeli nagrania z ulicznego monitoringu.

Jak się okazało, człowieka z fotografii wielokrotnie „uchwyciły” kamery monitoringu. Kręcił się przy SDH Trzy Korony, wyglądał na pijanego. Był widoczny także podczas interwencji Straży Miejskiej, gdy upojony alkoholem siedział na chodniku w centrum Pabianic. Ustalono także, że przed dwoma laty 49–latek krótko był lokatorem schroniska im. Brata Alberta.

Prawdopodobną przyczyną śmierci tego mężczyzny było wyziębienie organizmu. Ciało zmarłego pabianicka prokuratura zabezpieczyła w Zakładzie Medycyny Sądowej. W lodówce przeleżało ponad 4 miesiące. Pogrzeb Jana K. był w piątek, 9 kwietnia. Dlaczego tak długo zwlekano z wydaniem zwłok rodzinie – spytaliśmy prokurator Monikę Piłat, szefową pabianickiej Prokuratury Rejonowej.

– Musieliśmy z całą pewnością ustalić tożsamość zmarłego. Nie mogło być żadnej pomyłki – tłumaczy prokurator Piłat. – Zleciliśmy badania genetyczne, które trwają długo. Zostały pobrane próbki DNA zmarłego, by porównać je z DNA dwóch najbliższych krewnych. Badania potwierdziły tożsamość.