O tym jak wygląda „Dom Mistrzów”, w którym trenują legendarni kenijscy biegacze, co daje bieganie na wysokości 2.400 metrów nad poziomem morza i jak smakuje ananas – Kinga opowiada „Życiu Pabianic”.

21-latka z Pabianic niedawno nawiązała współpracę z trenerem Jackiem Kostrzebą. Doświadczony szkoleniowiec jeździł ze swymi zawodnikami na obozy biegowe do Iten w Kenii. W tym roku do grupy dołączyła też nasza młodzieżowa mistrzyni Polski.

- Byłam tam pierwszy raz. I nie chciałam wracać do domu – śmieje się Kinga. – Do Afryki lecieliśmy z Warszawy przez Frankfurt.

Lot z Niemiec do stolicy Kenii, Nairobi trwał 10 godzin. Po krótkim noclegu trzeba było dostać się do kenijskiego „Domu Mistrzów”, jak określa się ośrodek w Iten. Cała wyprawa zajęła około 30 godzin.

- Warunki na miejscu były świetne. Zaskoczył mnie odkryty basen i siłownia – opowiada Kinga. – Mieliśmy ładne, dwuosobowe pokoje. Nie było w nich telewizora i… lodówki.

Telewizję można było pooglądać w dużej świetlicy, tam też zawodnicy łączyli się ze światem przez internet.

Trzeba było się zaaklimatyzować. Gdy w Polsce padał śnieg i skrzypiał mróz, w Iten było 25 stopni Celsjusza. Słońce najmocniej paliło w południe.

- Na szczęście w górach wiał wiatr, upał był więc właściwie nieodczuwalny – mówi Kinga. – Odczuć można było różnicę wysokości. Tlenu w powietrzu było dużo mniej.

Aklimatyzacja w Afryce przebiegła dość łagodnie. Pierwsze dwa tygodnie upłynęły na spokojnym bieganiu. Szybsze przebieżki męczyły.

- Musiałam uważać, by nie przesadzić z treningiem na wysokości 2.400 metrów – przyznaje zawodniczka. – Na szczęście pojechałam z doświadczonym trenerem, który umiejętnie dozował wysiłek.

Czytaj także: Kinga Królik wicemistrzynią Polski!

Jak wyglądał dzień Kingi w Iten? Rozpoczynał się śniadaniem.

- Zazwyczaj podawano rozwodnioną owsiankę, jajko na twardo i pieczywo, które gospodarze wypiekali sami – opisuje biegaczka. – Menu zmieniano co dwa, trzy dni. Po śniadaniu szliśmy na trening. Rozbieganie mieliśmy albo na asfaltowych, albo szutrowych drogach, potem ćwiczyliśmy na tartanowej bieżni.

Jeśli grupka pobiegła szybko, zdążyła na drugie śniadanie. Jeśli nie, musiała godzinkę poczekać na obiad.

- Był makaron, ryż i ich żółta zupa krem. Codziennie wyglądała tak samo, ale smakowała inaczej – śmieje się Kinga. – Kucharz chyba codziennie dosypywał do niej czegoś innego.

Mięso serwowano na kolację. Przybysze z Europy mogli skosztować także soczewicy, groszku, rozmaitych sałatek i owoców.

- Ananasy i mango dostępne w Polsce nie smakują tak wyśmienicie jak tam na miejscu – twierdzi młodzieżowa mistrzyni Polski. – Moi bliscy skosztowali owoców, które przywiozłam z Kenii i doznali lekkiego szoku. Różnica była duża.

Oprócz zawodników znad Wisły, w ośrodku w Iten zakwaterowali się Irlandczycy, Słowacy, Francuzi, a nawet grupa lekkoatletów z Japonii. Część zawodników korzystała z usług kenijskich trenerów, którzy wprowadzali biegaczy w odpowiedni rytm. Kinga ćwiczyła tylko z polskim szkoleniowcem. Tygodniowo przebiegała 120-130 kilometrów. Prawie tyle samo, co w Polsce.

- Z tą różnicą, że u nas biegam na poziomie prawie zero metrów nad poziomem morza, a tam na dużej wysokości. Różnica jest kolosalna – przyznaje. – Poza tym w Polsce biegam sama. Na obozie zawsze można było z kimś potrenować.

Kenijscy biegacze średnio i długodystansowi to światowa czołówka. Iten nieprzypadkowo nazywane jest „Domem Mistrzów”. To właśnie tam trenowali mistrzowie świata i mistrzowie olimpijscy.

- Niestety, żadnego z nich nie spotkałam. Miejscowi mają treningi od piątej, szóstej rano, kiedy my jeszcze spaliśmy – opowiada Kinga.

W ośrodku w Iten wychowało się wielu znakomitych kenijskich biegaczy m.in.:

Paul Kipkemoi Chelimo (ur. 1990) – wicemistrz olimpijski na 5.000 metrów z Rio de Janeiro (2016). Reprezentuje USA.

Edna Kiplagat (ur. 1979) – mistrzyni świata w maratonie (2011, 2013)

David Rudisha (ur. 1988) – dwukrotny mistrz olimpijski (2012, 2016) i dwukrotny mistrz świata (2011, 2015) na 800 metrów.

Asbel Kiprop (ur. 1989) – mistrz olimpijski (2008) i trzykrotny mistrz świata (2011, 2013, 2015) w biegu na 1.500 metrów.

Stephen Cherono (ur. 1982) – przyjął obywatelstwo Kataru i jako Saif Saeed Shaheen jest dwukrotnym mistrzem świata (2003, 2005) na 3.000 metrów.

Miesiąc treningu w kenijskich górach to naturalny doping dla organizmu biegacza.

- Zwiększa się liczba czerwonych krwinek, poprawia się jakość krwi, co przekłada się na lepszą wydolność – wyjaśnia biegaczka. – Poprawia się także siła i motoryka. Na bieżni ma to bardzo duże znaczenie.

Głównymi zawodami 21-letniej lekkoatletki Azymutu są tegoroczne mistrzostwa Europy do lat 23 w Norwegii. Będą rozgrywane od 7 lipca.

- Mam startować na dystansie trzech kilometrów z przeszkodami. Bardzo chciałabym zdobyć tam medal – wyznaje Kinga.

Oczywiście nasza biegaczka celuje także w obronę mistrzowskiego tytułu w Polsce. W 2020 roku była najlepsza na 3.000 m z przeszkodami. Do tego dorzuciła brąz na 5.000 metrów.

- Będę się przygotowywała ze startu na start i w każdych zawodach dam z siebie wszystko – zapowiada. – Byleby tylko zdrowie dopisało…

I tego serdecznie życzymy!