W niedzielę odbyła się kolejna edycja biegu katorżnika. Wystartował w nim Michał Pawlak (Korona Pabianice). Do biegu zgłosiło się około 700 osób. Michał zajął bardzo dobre 46. miejsce. O skali trudności biegu niech świadczy zdjęcie.

Relacja Michała Pawlaka z trasy: "Mój pierwszy bieg katorżnika. Na początku szliśmy przez staw pełny mułu i wodorostów, myślałem, że tak będzie tylko kawałek. Pokonywaliśmy go ponad 40 min. Później były rowy z błotem po pas, a czasem głębsze. Żeby było ciekawiej, w błocie i wodzie były gałęzie oraz korzenie, więc trzeba było uważać na nogi. W zasadzie trasa w niewielkim procencie prowadziła po suchym lesie. Przeprawa przez rowy nie miała końca. W połowie przeprawa przez bardzo wąską rynnę betonową, bardzo chropowatą i długą na około 5 m, ciemno, przede mną i za mną ktoś się czołgał, więc trzeba było poruszać się sprawnie, by nie klinować, tu mocno można było się pozdzierać. Pod koniec trasy nie było rowów, ale było błoto. Błoto, jakiego nigdy nie widziałem, noga wpadała w nie za kolano, czasem ciężko było się w ogóle poruszać, a zmęczenie dawało znać o sobie. Ostatnie metry były już lekkie, przejście pod rynną, pod zasiekami z drutu kolczastego, oponę, przebieg przez molo i meta, do której dotarłem po 3 godzinach 9 minutach i 25 sekundach, jako 46 zawodnik. Pierwszy był 32 minuty wcześniej. Skarpetki i koszulkę wyrzuciłem za metą, buty może uda się uratować".

Gratulujemy wytrwałości!