Przewaga rywalek była widoczna zwłaszcza w pierwszej połowie. Wtedy krakowianki trafiły aż 8 razy za trzy, co jest rzadkim wynikiem w naszej lidze. Pabianiczanki na początku były mocno stremowane. Kilka z nich po raz pierwszy w życiu grało przed tak liczną i głośną publicznością. Kibice gospodyń licznie przybyli na mecz, bo wypowiedzieli „wojnę” trenerowi Wisły, Jose Hernandezowi. Nie mogą darować mu porażek Wisły w Eurolidze, sposobu prowadzenia zespołu i transferów. Fakt faktem, że z tak potężnym, wielomilionowym budżetem i tak dobrymi zawodniczkami porażka z malutkim Gyorem w Eurolidze nie przystoi.

Hernandez postanowił udowodnić moc swojego zespołu i od początku sobotniego meczu wytoczył najcięższe działa. Te są nie lada. Amerykanka Tina Charles – mistrzyni olimpijska i MVP ostatniego sezonu WNBA (kibice twierdzą, że w Krakowie ma grubo ponad milionowy kontrakt), Belgijka Anke De Mondt, Chorwatka Petra Stampalija, Hiszpanka Cristina Ouvina, Węgierka Dora Horti i Polki: Paulina Pawlak, Justyna Żurowska i Katarzyna Krężel. Wszystko to reprezentantki swoich krajów. W naszej ekipie zabrakło środkowej Doroty Sobczyk (kontuzja kostki), Angeliki Kowalskiej (złamany palec ręki) i Katarzyny Szymańskiej (nie pojechała z powodów rodzinnych).Przed pojedynkiem pabianicka ekipa odebrała od kibiców sporo gratulacji za awans i przede wszystkim za to, że po latach przerwy w ogóle gramy w ektraklasie.

Mecz doskonale rozpoczęła Charles, która najpierw popisała się akcją 2+1, a po chwili dołożyła 2 punkty. Przekonaliśmy się, co potrafi najlepsza koszykarka świata. W odpowiedzi za 3 trafiła Marta Błaszczyk, ale później znów punktowały przeciwniczki. Nasze myliły się nawet w dobrych sytuacjach. W całym meczu miały słabą skuteczność rzutową (średnia 23,6).

Tak było przez większość pierwszej połowy. W drugiej było już znacznie lepiej. Skutecznie zagrały Monika Jasnowska i Katarzyna Salska, która nadspodziewanie dobrze radziła sobie w walce na deskach, mimo że miała przeciwko sobie wyższe i potężniejsze rywalki. Szkoda tylko, iż na kilkadziesiąt sekund przed końcem pojedynku popularna „Salsa” skręciła nogę. Od tego momentu dla naszej ekipy zaczęła się seria nieszczęść. Salską zabrano z sali na noszach. Najbliższy szpital jej nie przyjął. Ten, w którym było to możliwe, był zapełniony. Po kilku godzinach oczekiwań założono jej gips. Gdy już wydawało się, że można wracać, akumulator w autobusie odmówił posłuszeństwa. Kolejne godziny oczekiwania na pomoc i próby odpalenia autobusu. W końcu przyjechali policjanci z „cudowną walizką”. Po jej podłączeniu można było uruchomić autobus i wracać. W Pabianicach ekipa była niedzielnym rankiem.

Za kilka dni wyjazd do Rzeszowa na mecz z AZS-em. Dotychczas oba zespoły jeszcze nie wygrały w lidze. Z naszych wysokich została tylko Błaszczyk. Nie od dziś wiadomo, że biednemu zawsze wiatr wieje w oczy.

Punkty dla PTK zdobyły: Monika Jasnowska 18, Katarzyna Salska 11, Marta Błaszczyk 5, Joanna Rozwandowicz i Justyna Okulska po 3, Agata Gajda i Anna Krajewska po 2 oraz Renata Piestrzyńska, Joanna Bogacka i Joanna Szałecka bez punktu.