W wyjątkowo marny sposób pożegnali się ze swoimi kibicami piłkarze „zielonych”. Na rozpalonej słońcem murawie poruszali się niczym muchy w smole, w porównaniu do chyżo biegających gości z Głowna. W dodatku bramki tracili w sposób komiczny. Jak?

Pierwszą w 19. minucie – po rykoszecie od głowy gracza Stali;

drugą – gdy 60 sekund po stracie pierwszej bramki, pozwolili się „rozklepać” niczym nieopierzeni juniorzy, dzięki czemu piłkarz Stali zaliczył asystę piętą;

trzecią – gdy w 41. minucie zabójczą bronią okazał się ich własny rzut rożny i 70-metrowy sprint piłkarza Stali, który po drodze wbiegł między środkowych obrońców z Pabianic, jak w masło;

czwartą – gdy w 58. minucie Jakub Waszczuk dał się „przeskoczyć” odbitej od ziemi piłce, dzięki czemu napastnik z Głowna musiał trafić do bramki z trzech metrów;

piątą – gdy 180 sekund później defensorzy Włókniarza dali się ośmieszyć rywalom po stracie piłki przez Adriana Potrzebowskiego;

wreszcie szóstą w 76. minucie – gdy napastnik z Głowna na raty pokonał bramkarza, przy asyście rozmarzonych pabianickich defensorów.

Ale to nie był mecz do jednej bramki. Do przerwy zbyt lekko uderzał Jakub Dobroszek, Grzegorz Gorący trafił w boczną siatkę, a kiks gracza Stali omal nie zaskoczył bramkarza gości. Próbował też niezmordowany upałem Tomasz Sęczek – raz po jego uderzeniu piłkę złapał bramkarz, drugi raz (przy stanie 0:2) zdołał wybić piłkę nad poprzeczkę.

Jedyny gol dla Włókniarza padł w 62. minucie, gdy Sęczek zdołał kopnąć do bramki po podaniu Dobroszka. Paskudnej kontuzji kolana nabawił się Piotr Maślakiewicz, którego pogotowie odwiozło do szpitala.

Włókniarz: Waszczuk – Jarych (46. Wołynkiewicz), Leonow, Maślakiewicz (53. Bieliński), Stokłosa (83. Stokłos) – Dobroszek, Skowronek, Acela, Potrzebowski (68. Bielawski), Gorący – Sęczek.