Zanim rywalki zorientowały się, co jest grane, przegrywały już 0:2. Do pierwszej bramki jak ulał pasuje stwierdzenie „Do trzech razy sztuka”. Zawodniczki MKS dwukrotnie wybijały piłkę po wrzutkach Oli Kwiatkowskiej i Eweliny Kociołek. W końcu do piłki dopadła Andżelika Błoch i posłała centrę z lewej strony. Pusty przelot zaliczyła bramkarka gości, a Natalia Madaj w osobliwy sposób skierowała piłkę do siatki. Nieważne jak, ważne, że w sieci. W 10. minucie Martyna Banaszczyk podała prostopadle w pole karne, a niezdecydowanie rywalek wykorzystała Błoch, z zimną krwią kierując piłkę do bramki.

Do przerwy więcej goli nie padło, choć PTC miało przygniatającą momentami przewagę. Próbowały Karolina Kania, Joanna Błaszczyk (obie po dwa razy) i Madaj, a trzy minuty przed przerwą pudło sezonu zaliczyła Banaszczyk, nie trafiając do pustej bramki z dwóch metrów!

W przerwie mały dramat przeżyła Błoch, która zasłabła w szatni. Po zmianie stron MKS zaczął grać bardziej ofensywnie, ale „Perełki” pokazały, że nie pękają. Po... męskim starciu z kapitan Błaszczyk, jedna z rywalek z grymasem bólu opuściła boisko. Nasza kapitan wstała, otrzepała się i... grała dalej. Ot, prawdziwa wojowniczka!

W 52. minucie Madaj dobiła strzał Kwiatkowskiej i było 3:0. Pabianiczanki efektowną kołyską uczciły narodziny syna Karoliny Pabjańskiej, Sebastiana. Sześć minut później pod bramką MKS powstało ogromne zamieszanie, podczas którego piłka trafiła w słupek bramki zduńskowolanek. Po przerwie na uzupełnienie płynów rozkojarzone pabianiczanki dały sobie strzelić gola. Ostatnie słowo należało jednak do nich – na trzy minuty przed końcem Banaszczyk znalazła się w polu karnym i ładnie podkręciła piłkę, która wylądowała przy słupku bramki gości.

PTC – MKS Zduńska Wola 4:1 (2:0)

Gole dla PTC: Madaj 4., 52., Błoch 10., Banaszczyk 78.

PTC: M. Kociołek (41. Sadowska) – Kacprzak, Błaszczyk, Próbka – Łagowska, E. Kociołek – Madaj (65. Cieślak), Banaszczyk, Kania (55. Karpińska), Błoch (41. Owczarz) – Kwiatkowska.