Mecz rozpoczął się niemal z 10-minutowym opóźnieniem, bowiem pracownicy MOSiR już poczuli długi weekend i… zapomnieli wysypać wapnem linie na boisku. Gdy z pomocą boską i ludzką linie udało się wyznaczyć, sędzia rozpoczął mecz.

Pierwszy gol padł szybko – w 2. minucie centrę Pawła Leonowa do Kamila Kozaneckiego wybił głową obrońca. Do piłki dopadł Maksymilian Kowalski i płaskim uderzeniem przy słupku skierował ją do siatki.

Kowalski o jakieś 120 sekund okazał się szybszy niż Jakub Świerczok, który dzień wcześniej strzelił gola na początku meczu Polska – Rosja.

Po kwadransie powinno być 3:0, gdyby Kozanecki i Patryk Wojtyniak wykazali się większym egoizmem i w dobrych sytuacjach na siłę nie szukali lepiej ustawionych partnerów. A jeszcze mieliśmy podanie wzdłuż bramki Szymona Szafoniego, którego nikt nie przeciął.

Potem z boiska zaczęło wiać nudą. „Podkręćmy tempo!” – apelował z ławki trener Dziuba. Posłuchali go… goście i w roli ratownika wystąpił Leonow, wybijając piłkę z linii bramkowej.

W 28. minucie pięknym prostopadłym podaniem popisał się Wojtyniak. Na czystej pozycji znalazł się Szafoni, podciągnął z piłką dobre dziesięć metrów i ze spokojem godnym rasowego snajpera zewnętrzną częścią stopy umieścił piłkę między bramkarzem, a dalszym słupkiem.

Nasi wypracowywali klarowne okazje: w sytuacji sam na sam spudłował Ołeh Korobka, zaś w byłego bramkarza „zielonych” Michała Chachułę strzelali Kozanecki i Damian Madaj.

Upragniony gol padł w 45. minucie. Silny jak tur Kozanecki przepchnął obrońcę i dobiegł z piłką do linii końcowej. Stamtąd podał do nadbiegającego Korobki, który efektownie kopnął pod poprzeczkę.

Było 3:0 i sędzia zarządził przerwę.

W drugiej połowie dynamiczny rajd Korobki zakończył się niecelnym strzałem. Celnie, lecz zbyt lekko, z wolnego uderzył Kozanecki. Potem swoje pięć minut miał Adrian Nowacki. Popularny „Pajda” najpierw obronił strzał z bliska i dobitkę, zaś później spisał się bez zarzutu w sytuacji sam na sam.

Ostatnie dwa gole dla Włókniarza to zasługa rezerwowych.

120 sekund po wejściu na boisko swoją bramkę strzelił Paweł Jach. W 62. minucie zaimponował spokojem, gdy w sytuacji sam na sam spokojnie uderzył obok bramkarza (4:0).

25 minut później Chachuła, zapewne z sentymentu, postanowił sprezentować gola Włókniarzowi – oddając piłkę Jachowi do spółki z Szymonem Przykiem.

Doświadczony Jach dał pocieszyć się młodemu Przykowi, który musiał tylko kopnąć piłkę do pustej bramki (5:0).

Goli mogło być więcej, bo Jach z bliska strzelił w bramkarza, efektownie, choć niecelnie z powietrza uderzał Grzegorz Gorący, a Przykowi zabrakło mocy w nodze, by z bliska pokonać bramkarza.

Włókniarz: Nowacki – Jarych (60. Jach), Acela (60. Szczegodziński), Leonow, Kowalski – Szafoni (73. Kosatka), Wojtyniak (72. Potrzebowski), Madaj (73. Nazarczyk), Gorący – Kozanecki (68. Przyk), Korobka.